Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

samego nazwali pijakiem!... Wódki, bydlęcy ogonie!... bo cię zabiję, spalę, zaskarżę... hup!...
W tej chwili wpadła do szynku jakaś zaperzona kobiecina z okrzykiem:
— Ty znowu w szynku, nicponiu, znowu?... A ja ci tu...
— Magdziu!... Magdusiu!... — zaczął zdetonowany Walenty. — Ja nic... Ja tylko z Jakóbem...
— Z Jakóbem?... — wrzasnęła żona. — I ty się nie wstydzisz chodzić z Jakóbem, co jest gorszy od dziada, bo i sam nie ma co jeść, i jeszcze dzieciom chleb odbiera?...
To powiedziawszy, schwyciła męża za kołnierz.
— Waluś!... nie daj się, mój cynaderku!... — zachęcał go pan Ignacy.
— Jeszcze i ty, pijaku, i ty?... Ja wam obu sprawię!
I po tej groźbie zepchnęła męża i pana Ignacego ze schodów na ulicę, rozdając między obu z wielką wprawą po parę kopnięć nogą, od której na surducie pana Ignacego bardzo wyraźny ślad pozostał. Jakób wyszedł za nimi.
— Fiuuu... jaka jędza! — zwrócił się do biedaka Ignacy, gdy już małżeństwo znikło im z oczu. — Prawdziwa łaska Boża, żem jej w moje ręce nie dostał... Fiuuu!...
Tak pogwizdując i zataczając się, chwycił pod rękę Jakóba i pociągnął go za sobą.
— A jak ci tam, moja miętóweczko? — zaczął.
— Jakób — odpowiedział oszołomiony biedak.
— Otóż widzisz, mój Ja...Jasiu, powiem ci tyle, żeś głupi, kiedy szukasz roboty... Robota to nie dla takich jak ty, robota to głupstwo i wszystko głupstwo!...
Przy tych słowach blada i napuchnięta twarz pijaka okazywała wielkie zmartwienie.
— Powiadam ci... — prawił dalej — jak ci tam?...
— Jakób.
— Powiadam ci, mój Jacusiu, wszystko głupstwo! I to słońce... a psik!... Ja zawsze kicham, ile razy spojrzę na słoń-