Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wielkie i źrenice tak rozszerzone, jak chyba jeszcze nigdy.
— Bo ci studenci, to podobno bardzo niesforni — rzekł Wokulski, patrząc na fortepian.
— Zwyczajnie młodzi — odparła pani Misiewiczowa i głośno utarła nos.
— Widzisz, Heluniu, znowu odpina ci się kokardka — rzekła pani Stawska nachylając się do córeczki, może aby ukryć zakłopotanie na samę wzmiankę o niesfornościach studenckich.
Znudził mnie już Wokulski swoją rozmową. Istotnie trzeba być albo półgłówkiem, albo źle wychowanym człowiekiem, ażeby tak piękną kobietę wypytywać o współlokatorów! Przestałem go też słuchać i machinalnie począłem wyglądać na podwórze.
I oto com zobaczył... w jednem z okien Maruszewicza uchyliła się roleta i przez szparę z boku można było dojrzeć, że ktoś patrzy w naszę stronę.
„Szpieguje nas ten poczciwiec!“ — pomyślałem. Zwróciłem oczy ku drugiemu piętru od frontu. Masz pociechę!... W najdalszym pokoju pani baronowej Krzeszowskiej oba lufciki otwarte, a w głębi widać... ją samą, jak przypatruje się lokalowi pani Stawskiej przez teatralną lorynetkę.
„Że też Pan Bóg nie ukarze tej jędzy...“ — rzekłem do siebie, pewny, że z tego lornetowania wyniknie kiedy skandal.
Modliłem się nienapróżno. Kara boska już