Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którzy drwili z niego; widział swoję maszynę o wieczystym ruchu i model balonu, któremu usiłował nadać kierunek. Widział Kasię Hopfer, która mizerniała z miłości dla niego...
— Do roboty!.... Dlaczego ja nie idę do roboty?...
Wzrok jego machinalnie padł na stół, gdzie leżał niedawno kupiony Mickiewicz.
— Ile ja to razy czytałem!... — westchnął, biorąc książkę do ręki.
Książka otworzyła się sama i Wokulski przeczytał:
„Zrywam się, biegnę, składam na pamięć wyrazy, któremi mam złorzeczyć okrucieństwu twemu, składane, zapomniane już po milion razy... Ale gdy ciebie ujrzę, nie pojmuję, czemu znowu jestem spokojny, zimniejszy nad głazy, aby goreć nanowo, milczeć podawnemu“...
— Teraz już wiem, przez kogo jestem tak zaczarowany...
Uczuł łzę pod powieką, lecz pohamował się i nie splamiła mu twarzy.
— Zmarnowaliście życie moje... Zatruliście dwa pokolenia!... — szepnął. — Oto skutki waszych sentymentalnych poglądów na miłość...
Złożył książkę i cisnął nią w kąt pokoju, aż rozleciały się kartki.
Książka odbiła się od ściany, spadła na umy-