Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tpiewaniu o moim rozumie, czy prawdomówności. Ten metal jest około pięciu razy lżejszy od wody, dobrze więc będzie ci przypominał naszę znajomość. Przytem — dodał, śmiejąc się — ma on wielką zaletę: nie obawia się żadnych odczynników chemicznych... Prędzej zniknie aniżeli zdradzi mój sekret... A teraz idź już, panie Siuzę, odpocznij i namyśl się: co masz zrobić ze sobą?
— Przyjdę tu — szepnął Wokulski.
— O nie ! Nie zaraz!... — odparł Geist. — Jeszcze nie ukończyłeś swoich rachunków ze światem; a że i ja mam na parę lat pieniądze, więc nie nalegam. Przyjdziesz tu, kiedy ci już nic nie zostanie z dawnych złudzeń...
Niecierpliwie ścisnął go za rękę i popychał ku drzwiom. Na schodach pożegnał go jeszcze raz i cofnął się do laboratoryum. Gdy Wokulski wyszedł na dziedziniec, furtka już była otwarta, a gdy wyminął ją i stanął obok swego fiakra, zatrzasnęła się.
Wróciwszy do miasta, Wokulski przedewszystkiem kupił złoty medalion, umieścił w nim skrawek nowego metalu i zawiesił na szyi, jak szkaplerz. Chciał przespacerować się, ale spostrzegł, że ruch uliczny męczy go; więc poszedł do siebie.
— Czemu ja się wracam? — szeptał. — Dlaczego nie idę do Geista do roboty?...
Usiadł na fotelu i utonął we wspomnieniach. Widział sklep Hopfera, stołowe pokoje i gości,