Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Racz, świątobliwy panie, wysłuchać najpokorniejszej prośby...
Ale ani w głosie, ani w oczach jego nie było pokory, kiedy, wyprostowawszy się, mówił dalej:
— Te są słowa najwyższej rady wszystkich arcykapłanów...
— Powiedz — odparł faraon.
— Wiadomo waszej świątobliwości — ciągnął Mefres — że faraon, który nie otrzyma arcykapłańskich święceń, nie może spełniać najwyższych ofiar, tudzież ubierać, ani rozbierać cudownego Ozyrysa.
— Rozumiem — przerwał pan. — Ja jestem faraonem, który nie posiada arcykapłańskiego dostojeństwa.
— Z tej przyczyny — mówił dalej Mefres — najwyższa rada pokornie błaga waszą świątobliwość o wyznaczenie arcykapłana, który mógłby was zastępować w pełnieniu religijnych obrządków.
Słuchając tej mowy stanowczej, arcykapłani i cywilni dostojnicy drżeli i kręcili się, jak na rozpalonych kamieniach, a jenerałowie niby niechcący poprawiali miecze. Ale święty Mefres z nieukrywaną pogardą spojrzał na nich i znowu utopił zimny wzrok w obliczu faraona.
Lecz pan świata i tym razem nie okazał zakłopotania.
— Dobrze — odparł — żeś mi wasza dostojność przypomniał o tym ważnym obowiązku. Wojenne rzemiosło i sprawy państwa nie pozwolą mi zajmować się obrzędami naszej świętej religji, więc muszę wyznaczyć do nich zastępcę...
To mówiąc, pan począł rozglądać się między zebranymi.
Z lewej strony Herhora stał święty Sem. Faraon wpatrzył się w jego twarz łagodną i uczciwą i nagle spytał:
— Kto i czem jesteś, wasza dostojność?
— Nazywam się Sem, a jestem arcykapłanem świątyni Phta w Pi-Bastis.
— Ty będziesz moim zastępcą w religijnych obrządkach — rzekł pan, wskazując na niego palcem.