Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Świrski pomyślał, że może, za pośrednictwem Staśka, poszukuje go Zajączkowski... „Może zechce mi co zwrócić z trzech tysięcy rubli, które gwizdnął?...“ rzekł w sobie z uśmiechem. Gajowy odezwał się znowu:
— Ja, panie na... ja, paniczu, rozważam sobie, że może nie kuniecznie dobrze robią te rewolucjonisty, kiedy takich małych wciągają do rewolucji?...
Świrski mimowoli zarumienił się na wzmiankę o zbyt młodych rewolucjonistach. Gajowy prawił dalej:
— Człowiek starszy niech sobie robi, co chce; un ma już rozum. Ale taki mały, kiedy się rozpróżniaczy, biegając po wsiach i lasach na przeszpiegi, to już nie weźmie się do żadnej roboty, nawet choćby oddać go do rzemiosła. Un już ciągle będzie latał za polityką. Tam zełże, tu ukradnie, a jeszcze, nie daj Boże, żeby kogo nie zabił, albo na swoich własnych nieszczęścia nie sprowadził...
Świrski słuchał w milczeniu. Czuł rację w słowach gajowego, ale nie mógł przecie oburzać się na robienie polityki przez dzieci, on, który w osiemnastym roku życia chciał tworzyć armję!...