Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tym, jak na twardej ziemi można przez nieuwagę potknąć się o kamień, albo wpaść w zagłębienie... Ale poza tego rodzaju przygodami gmach społeczny wydawał mu się czemś mocnem i trwałem, czemś zupełnie bezpiecznem, a ludzie, żyjący w społeczeństwie, istotami, godnemi zaufania. I dopiero niemożliwe, nieprawdopodobne, przynajmniej dla niego, zamordowanie sekretarza wywołało w Świrskim efekt wybuchu miny, która wstrząsnęła jego wiarę w społeczeństwo i coś poprzewracała, a nawet zupełnie zniszczyła w jego duszy.
Co mianowicie?... jeszcze nie zdawał sobie sprawy.
Poczuł zimno i spostrzegł, że stoi na dziedzińcu w kurtce, bez czapki. Zarazem przypomniał sobie, że trzeba w jakiś sposób o nieszczęściu zawiadomić kobiety. Ale jak tu powiedzieć Linowskiej, że człowiek, którego od kilku lat widywała, znała i lubiła, który przed dziesięcioma dniami był u niej na Wigilji, a onegdaj rozmawiał z nią, że człowiek ten nie żyje; został bowiem zamordowany za wyrokiem jakiegoś politycznego czy zbójeckiego komitetu!...
Świrski nie poszedł do kancelarji, sąsiadującej z pokojem Linowskiej, lecz na górę, gdzie poprzednio sypiał, a obecnie w dzień mieszkał. Panna Jadwiga zauważyła przez okno jego rozmowę z posłańcem z Hut; coś ją tknęło, więc pobiegła za Kazimierzem. Spotkali się w sieni. Świrski był tak zmieniony, że Jadwiga nie miała odwagi zadać mu pytania.
„Może z domu miał jaką niedobrą wiadomość — pomyślała — a może... z Grudy?“
Więc milczała i tylko patrzyła mu w oczy przerażona.
— Sekretarz zabity!... — szepnął Kazimierz — w Hutach strajk...
— Sekre... sekretarz?... — odpowiedziała tym samym tonem. — Ależ on był u nas...
— Za—bi—ty!... — powtórzył Świrski.
Jadwiga, drżąc, schwyciła go za ręce.
— Ależ on był u nas... kiedyż to?... chyba onegdaj?...