Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W jaki sposób zawiadomić o tem panią Linowską?... — spytał Kazimierz.
Jadwiga zamyśliła się, mocno ścisnęła rękami czoło i rzekła:
— Czy ja wiem?... Mnie się zdaje, że najwłaściwiej zawiadomić ją poprostu. Jeżeli kto, to z pewnością ona nie ma serca kruchego...
— Więc niech pani to zrobi... Ja nie mam odwagi i... uciekam na górę... A oto list kasjera...
Wcisnął Jadwidze kartkę w rękę i wbiegł na schody, nie oglądając się za siebie. W pokoju rzucił się na siennik, pokryty derką, i przez pewien czas starał się o niczem nie myśleć, czując, że myślenie czyni mu prawie ból fizyczny... Tak jest, w jego duszy zdarzyło się coś nakształt trzęsienia ziemi, które pochłonęło mnóstwo pojęć, mnóstwo wierzeń, mnóstwo nadziei, a przedewszystkiem... owe wielkie, piękne wojska, które wyhodował w swoich szczęśliwych snach na jawie!...
Już niema dzielnej piechoty w szaraczkowych bluzach, z żółtemi i amarantowemi epoletami, we francuskich czapkach, z wybornemi karabinami szybkostrzelnemi... Niema armat na szafirowych lawetach, ani orkiestr, które wygrywały: „Do broni, ludy!...“ Niema nic, ponieważ w duszy Świrskiego w proch rozsypała się wiara w możliwość podobnych zdarzeń...
Leżąc, przymknął oczy i nagle zdało mu się, że przy nim stanął ktoś, niby Dębowski... Kazimierz był bardzo odważny, ale tym razem ścisnął mocniej powieki, pomyślał bowiem, że jeżeli naprawdę zobaczy kogoś w biały dzień i w pokoju, który powinien być pustym, to znaczy, że ma halucynacje, że wpadł w obłęd.
Tymczasem ów ktoś, bezkolorowy i bezkształtny, mówił głosem jednostajnym i nudnym:
„Jeżeli pani Linowska nie może rachować na swoich parobków, z którymi zżyła się od kilku lat, jakim sposobem twoi