Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dwu huśtawek i jednej karuzeli, posiada jeszcze strzelnicę z dwoma tarczami i wiatrówką, tudzież kanał z czółnem, w którem doskonale jeźdźićby można, gdyby wody nie brakło. Wykwintny Karol bawi tam już z półtorej godziny, wraz z szanownym Radcą i jego damami i stara się rozproszyć ich niepojętą melancholją swoim niezrównanym dowcipem, swoją zręcznością w używaniu huśtawki, a wreszcie całą swoją osobą ze wszystkiemi nieocenionemi jej przymiotami.
Przytem piękny Karol nie zasypia gruszek w popiele i już po raz trzeci stara się upewnić pannę Marją o swojej czułej sympatji. W tej chwili naprzykład, widząc, że kuzynka gospodyni kraje ogórki, mówi:
— Czy pani lubi mizerją, panno Marjo?
— Tak sobie!...
— O, bo ja lubię, a szczególniej pokrajaną pięknemi rączkami... Jakże zazdroszczę tym, którzy, mając ukochaną żonę przy boku...
— Ach, mamo! dlaczego ten nudny Adolf nie przychodzi? — przerywa urocza Mania.
Pan Karol triumfuje, rozumie bowiem aż nadto dobrze, co znaczy ten wybieg dziewiczy.
— A możebyśmy się na karuzeli pokręcili trochę? — pyta poważny Radca.
Damy wahają się, lecz gdy elegancki Karol dowodzi im, że dla serc sympatyzujących z sobą niema większej przyjemności, jak razem kręcić się wkółko, ulegają — i całe towarzystwo zajmuje miejsca na rozkosznej machinie.
Niewiele już brakowało do zupełnego kompletu osób, ostatnią więc ławkę wolną zajęła pani Radczyni z córką, za niemi na kasztanowatym koniu umieścił się Radca z powagą ministra finansów, a przed niemi bułanego konia opanował pan Karol. Że jednak nie zdawało mu się dość przyzwoitem siedzieć tyłem do dam, usiadł więc do nich obliczem, a tyłem do końskiej głowy.