Strona:PL Bobrowski - Pamiętniki.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w Kazimierówce. Zimy przepędzałem wciąż w Petersburgu, ale prawie co roku jeździliśmy do siebie po kolei, odwiedzając się wzajem i goszcząc po dni kilka, a rozprawialiśmy niezmordowanie o sprawach i domowych i publicznych. On mię zachęcił do napisania pomieszczonego w Ateneum w nrze styczniowym 1887 r. artykułu: »Nasze sądy polubowne«, z powodu dwóch wyroków kompromisarskich w zawiłej pieniężnej i honorowej sprawie Józefa Toroszyńskiego z Tytusem Szczeniowskim. W sądzie tym Bobrowski ani uczestniczył, ani był osobiście interesowany. Wyniki te według naszego wspólnego przekonania były napisane z takiem pogwałceniem zasadniczych warunków sądowego postępowania, wymaganych w jakimkolwiekbądź sądzie, bądź państwowym, bądź kompromisarskim, że mogły tylko świadczyć o wielkim upadku w kraju instytucyi sądów polubownych, prowadzącym do ich zaniku, a Bobrowski przez całe życie był gorliwym obrońcą tej instytucyi. Artykułu mojego nie komunikowałem Bobrowskiemu przed oddaniem druku; dodam, że artykuł zupełnie do zadowolił.
Peryodyczne nasze widywania się i korespondencye trwały aż do końca 1892. W grudniu tegoż roku zapadłem w ciężką chorobę i na czas dłuższy wyjechałem za granicę. Dopiero w lutym 1894 r. doszła do mnie wiadomość o jego niespodziewanej śmierci 29. stycznia tego roku w Kazimierówce. Za jego życia każdy jego przejazd do Lemieszówki był istną fetą dla mojej siostry i szwagra i dla sąsiadów moich okolicznych. Bobrowski sam się przyznaje, że nigdy się nie nauczył jeździć konno, ani powozić, ani strzelać, ani pływać; w karty nie grał, rozrywek innych nie znał prócz rozmowy w towarzystwie, ale był niewyczerpanym i interesującym gawędziarzem, zdolnym debatować wszelkie kwestye społeczne i zabawiać słuchaczy opowiadaniem rzeczy ciekawych, aż do późnej nocy. Opowiadania Bobrowskiego nie były nigdy wypukłe, jaskrawe, odznaczające się plastycznością, ani przeplatane zmyśleniem. Nie brała w nich udziału wyobraźnia, która zawsze coś doda. Były to niby obrazy rytowane rylcem na blasze, trafne, dokładne, często kostyczne, a tak charakterystyczne, że ja uznałem znaczną część naszkicowanych w Pamiętnikach sylwetek, narzuconych w ten sam sposób, w jaki lubił opowiadać; muszę im przyznać uderzającą zgodność z prawdą, a autorowi niepospolity talent spostrzegawczy, zdolny od razu pochwycić wszystkie zasadnicze rysy każdego oryginały i wynaleźć dla niego nie dający się już zatrzeć napis.