Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rejent. To właśnie, byłem przytomny jednej takiej transakcji, która się odbywała w sklepie u Icka... jeszcze potem wypiliśmy butelkę wina.
Damazy (usiłując sobie przypomnieć.) A prawda, prawda (ściskają się.) ale jaką to pan masz lokalną pamięć panie mości dzieju, bo ja sobie nic a nic nie przypominam.
Rejent. O! ja szanowny panie, gdy raz kogo widzę, to już nie zapomnę.
Damazy (n. s.) Kiedy to było? w łeb strzel, nie pamiętam (wchodzi Mańka i szepcze Żegocinej do ucha, obie z Heleną patrzą na siebie ciekawie.)
Żegocina. Dobrze, dobrze, (do Damazego) niech pan brat będzie łaskaw ze mną... po podróży, musicie się rozgościć, spocząć... chodź Helusiu. (bierze ją pod rękę.)
Damazy. Służymy (do rejenta, zatrzymując się przed drzwiami.) Ale przepraszam acana dobrodzieja, teraz, jakbym sobie przypomniał (stanowczo.) To nie pan byłeś wtenczas u Icka.
Rejent. Nie ja?
Damazy. Był nasz rejent okręgowy. Głowacz.. więc musiało być kiedy indziej.
Rejent. Może być, detalicznie sobie nie przypominam... ale wiem, że się znamy... tylko, że widać moje pospolite rysy nie utkwiły szanownemu panu w pamięci...
Damazy. Owszem panie mości dzieju, takie rysy, jak pan masz, nie zapominają się... to nie są rysy pospolite... to też tem mi dziwniej...
Rejent. Pan mi pochlebiasz... (u drzwi.) Proszę...
Damazy. Ale gdzie tam, pan masz coś w fizjognomii... (ceremonjując się.) Niechże pan będzie łaskaw...
Rejent. Panie ja tu jakby domowy...
Damazy. Za pozwoleniem, a czy to nie było czasem w Kołkowicach na jarmarku... kupowałem wtenczas woły...
Rejent. Właśnie, właśnie.
Damazy. A widzi pan, ja jednak wiedziałem, że to nie było u Icka.. (wychodzą na lewo.)

SCENA XIV.
Mańka, potem Seweryn.

Mańka (ze smutnym uśmiechem ) A mnie, jakby nie było; jakbym wcale dla nich nie istniała (po chwili.) Nie wiem dlaczego, czuję jakąś obawę, serce mi się ściska, tak jakby z przybyciem tych gości czekało mnie coś przykrego... przed chwilą zszedłszy się z Sewerynem zagadnęłam go.... nie odpowiedziawszy, przeszedł... widocznie udał, że mnie nie widzi... Co mu się stało!... a to on...

(Seweryn wchodzi głębią, nie widząc Mańki, zamyślony chodzi po scenie.)

Mańka (zbliżając się i badawczo spoglądając mu w oczy.) Cóż to za chmura na czole?
Seweryn (bierze jej ręce, po chwili ) Nadeszła chwila
Mańka (niespokojna.) Jaka chwila?
Seweryn. Chwila, w której potrzebujemy męztwa... Mańka, powiedz, czy ty mnie kochasz?
Mańka (j. w.) Zkądże to pytanie.
Seweryn. Czy ty wierzysz, że ja chcę dla ciebie jak najlepiej, mów!