Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ociesać, to przecie szykowniejszy... (do Seweryna.) Gdzież to te pokoje?...
Seweryn. Zaprowadzę państwa (do Heleny podając jej ramię.) Służę pani (ona się wzdraga.)
Helena (do ucha ojcu.) Tatunciu, on mnie chce wziąść pod rękę.
Damazy. Moja kochana nie róbże mi wstydu...
Seweryn (n. s.) Odskoczyła, jakbym ją sparzył...
Damazy. No idźcież naprzód... (n. s. z zadowoleniem.) Jednak, to znać szkołę, dziewczyna wymusztrowana, jak...

SCENA XIII.
Poprzedzający, Żegocina, Rejent (wchodzą z lewej strony.)

Żegocina (wsparta na Rejencie, wchodzi zwolna z chustką na oczach; zbliżywszy się do Damazego, opiera głowę na jego ramieniu; z płaczem.) Bracie! mój bracie!
Damazy (n. s.) Masz babo redutę (zakłopotany.) A to mnie zajechała.
Żegocina. Nie spodziewałam się, żeby twoje przybycie, widok twój, tak mi żywo przedstawił na oczy, stratę, jaką poniosłam..
Damazy (całując ją w rękę.) No, toż nie moja wina panie mości dzieju.
Żegocina. Ach, czyż ja to mówię, owszem wdzięczną bratu jestem... takie łzy, to pociecha.
Damazy. Hm, hm.
Żegocina. Tyle lat przeżyliśmy razem... zeszły nam jak jeden dzień... bo nieboszczyk kochał mnie szalenie..
Damazy. Hm, hm! (Seweryn zamieniwszy z Heleną kilka słów ceremonjalnych wychodzi na lewo.)
Żegocina. Ach, przytomną mi jest zawsze ta chwila, gdy na łożu boleści, konający już, kłopotał się o moją przyszłość... nie mógł już mówić, a oczami żegnał mnie... ah! tego wzroku nie zapomnę!
Damazy (wzruszony.) Czy bardzo cierpiał?
Żegocina. W ostatnich kilku tygodniach szczególniej; starałam się osładzać mu te cierpienia, jak mogłam (po krótkiem milczeniu z emfazą.) Ale dajmy już temu pokój nie kładźmy piętna smutku, na tę chwilę naszego zbliżenia... (do Heleny.) Miło mi odnowić znajomość i bliższe daj Boże stosunki z Heleną (całuje ją.) jak ślicznie wyrosła.. pragnęłabym kochanie, aby ci tu było tak dobrze, żebyś nie tęskniła za domem (zwracając się do Rejenta i Damazego.) Panowie się znacie zapewne..
Damazy. Nie mam, panie mości dzieju przyjemości...
Rejent (kordyalnie podając rękę.) Jakto! rejent Bajdalski!
Damazy. Coś, niby tego... ale nie przypominam sobie.
Rejent. Przyjaciel bez przechwałek nieboszczyka pańskiego brata..
Damazy. Od dawna nie komunikowaliśmy się z bratem.. chyba bardzo rzadko, chociaż nie z mojej winy panie mości dzieju... (Żegocina n. s. rozmawia z Heleną.)
Rejent. Ale pomimo to, my się znamy e... e... e.. Wszak pan szanowny sprzedawałeś kiedyś wełnę Mortkowi w Tatarowie.
Damazy Ja jemu co rok sprzedaję.