Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeden trafiła mi się potrzeba wziąść naprzód nędzne tysiąc rubli na zboże, to już chce mnie obedrzeć ze skóry. Zkądby tak nagle ceny spadły?
Rządca (przybliżając się). W samej rzeczy, spadają jaśnie wielm. panie!
Sędzia. Już ja się dowiem... a jak się przekonam, że mię oszukał, to zje żyd djabła, jeżeli mu dam kiedy co zarobić.
Rządca. Więc ostatecznie, jakaż decyzja jaśnie wielm. pana?
Sędzia. A no powiadam ci, że mi zabrakło na te głupie wody... więc trzeba już wejść w układ z Feingoldem...
Rządca (j. w.) Dobrze jaśnie wielm. panie... prosto z tąd jadę do miasta i jutro stawię się z nim jeszcze przed południem.
Sędzia. Tak!.. (po chwili zażywając.) Ale słuchajno wasan, nicby nie szkodziło, gdybyś poszedł także do pani.. ziby z zapytaniem...
Rządca. Do pani?
Sędzia. No tak, do pani... cóż się dziwisz? jak gdybyś sam nie miał żony...
Rządca. Mam jaśnie wielm panie.
Sędzia. I jesteś nawet, pozwól sobie powiedzieć... pod pantoflem...
Rządca (dotknięty.) Wolne żarty jaśnie wielm. pana...
Sędzia. Jesteś, jesteś, ja ci powiadam, ale też tembardziej powinieneś rozumieć dyplomację... (zażywając) mąż jako pan i głowa domu robi co mu się podoba... ale dla świętej spokojności, musi czasem zdobyć się na jakieś choć pozorne ustępstwo... (rządca chce wychodzić) zażyj tabaki... (n. s.) Biedaczysko, tańcować można mu po głowie.
Rządca (zażywając n. s.) Kocioł garnkowi przymawia, a sam smoli (wychodzi na prawo)

SCENA II.

Sędzia (sam, wstaje i chodząc rachuje półgłosem.) Trzysta korcy... po pięć rubli... to tysiąc pięćset... daje na stół tysiąc, to będzie... (dalej liczy po cichu mrucząc i notuje ołówkiem.) Szkoda... na jesieni wziąłbym drożej, ale cóż robić?... Jejmość przeszastała mi całą gotówkę, i nie wiem, czy mam w kieszeni sto rubli, jak honor kocham, (po chwili) Oj ta Basia! ta Basia! zkąd jej się to wzięło? kobieta, całe życie taka praktyczna... od czasu, jak Mania jest na wydaniu, w głowie jej się przewróciło... powiada, że pobyt tutaj przez lato, jest koniecznym dla szczęścia córki... (bierze klapkę i bije muchy), że ją tu wyda za jakiego księcia udzielnego. Daj Boże! ale ja wątpię.. tym razem podobno Basia się przerachowała... (po chwili.) Zaczęła mi się już umizgać do moich skórek baranich, ale tych nie ruszę choćby mi scenę zrobiła, jak honor kocham. Wolę już stracić coś na zbożu.

SCENA III.
Sędzia, Pani Natręcka, Brylański wchodzą dzwiami wgłębi; ten ostatni we fraku, wierzchnie okrycie zawieszone na ręku.)

Pani Natręcka. Zastajemy, czy nie zastajemy?
Sędzia. A! pani Natręcka... (n. s.) Znowu się z kimciś prowadzi..