Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pani Natręcka. Czy sędziuleczek przyjmuje wizytę bez meldowania?
Sędzia (jowialnie.) Ha, cóż mam już robić... nie dałaś mi pani czasu do namysłu.
Pani Natręcka (śmiejąc się.) Zawsze pełen dowcipu... tylko, że mógłby być czasem cokolwiek lżejszy.
Sędzia (podobnież.) Chyba od pani się tego nauczę.
Pani Natręcka (j. w.) O bardzo wątpię... głowa zakuta.. (przypominając sobie.) Ale! (przedstawiając Brylańskiego.) Pan Brylański z Lubelskiego.
Sędzia (kłaniając się z daleka, zimno.) Miło mi poznać...
Brylański (pretensjowalnie.) Towarzysząc pani na przechadzkę, korzystałem z sposobności, aby zrobić znajomość z domem państwa dobrodziejstwa.
Sędzia (j. w.) Mój mości dobrodzieju! (n. s.) Licho mi po tych znajomościach.
Pani Natręcka (cicho do sędziego.) Magnat! milioner, jak pana kocham!
Sędzia (n. s.) Miljoner! (głośno, podając mu rękę.) Bardzo mi przyjemnie... (n. s.) do rzeczy jakiś człowiek... (głośno.) Niechże państwo siadają, bardzo proszę! (siadają wszyscy; do Brylańskiego.) Pan dobrodziej dawno tu już?
Brylański. Od trzech dni.
Sędzia. I na długo, jeżeli wolno zapytać?
Brylański. Zabawię, zdaje się, do jesieni.
Sędzia. Więc na kuracyjkę?
Brylański. O nie, panie dobrodzieju... chociaż słyszałem, że tutejsze wody...
Pani Natręcka (przerywając.) Sędzia jest wyborny... podług niego, nie potrzebując kuracji, nie można już dłużej pobawić u wód.
Sędzia. Ciekaw jestem po co?
Pani Natręcka. A państwo sami, cóż tu robicie?
Sędzia. My... kąpiemy się... to jest, ja, nie, ale żona z Manią (pani Natręcka robi giest powątpienia) jak honor kocham... zapłaciłem przecie za wanny.)
Pani Natręcka. Jeżeli to tak te kąpiele posłużyły Mani, to wydatku nie ma co żałować, bo wygląda prześlicznie i powszechnie się podobała. Istotnie, powinszować państwu córeczki... (do Brylańskiego.) Pan znasz pannę Marję?
Brylański. Miałem przyjemność widzieć zdaleka, na przechadzce.
Pani Natręcka. Gdzież są panie w tej chwili, bo mam do żony interes?
Sędzia. Niewiem, wyszły gdzieś...
Pani Natręcka. Szkoda, wielka szkoda.. (jakby wpadając na myśl) ale prawda!.. sędziulek możesz załatwić ten interes za nią.
Sędzia. Za żonę?.. Prawdę powiedziawszy, wolałbym, żebyś mnie pani skwitowała z tej przyjemności.
Pani Natręcka. Dlaczego?
Sędzia. Już ja wiem.
Pani Natręcka. Przepraszam, nic sędzia nie wiesz. Rzecz jest taka..
Sędzia (niecierpliwiąc się, wstaje.) Ale jak honor kocham!...
Pani Natręcka. Dla Boga! cóż za gorączka! Dowiedz się pan najprzód, o co chodzi... (Sędzia chodzi po scenie, pani Natręcka za