Strona:PL Beaumarchais-Cyrulik Sewilski.djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
83
Cyrulik sewilski

BARTOLO. Och! od kogo! od kogoś, kogo kobieta nie wymienia nigdy. Cóż ja mogę wiedzieć? Może odpowiedź na papier upuszczony z okna.
ROZYNA, na stronie. Żeby się raz omylił. (Głośno). Wart byłby pan, aby tak było.
BARTOLO, patrząc na palce Rozyny. Tak jest. Ty pisałaś.
ROZYNA, zakłopotana. Byłoby dość zabawne, gdyby pan w istocie uparł się wmówić to we mnie.
BARTOLO, biorąc ją za prawą rękę. Ja? Bynajmniej! Ale ten paluszek, jeszcze czarny od atramentu... Hę... mościa filutko!
ROZYNA, na stronie. Przeklęty człowiek!
BARTOLO, wciąż trzymając ją za rękę. Kobieta zawsze myśli, że jest zupełnie bezpieczna, dlatego że jest sama.
ROZYNA. Och! doprawdy... Ładny dowód!... Przestańże pan, wykręca mi pan rękę. Sparzyłam się, poprawiając knot u świecy; otóż, zawsze słyszałam, że trzeba sparzone miejsce zaraz zanurzyć w atramencie.
BARTOLO. Tak? Zobaczmyż, czy drugi świadek potwierdzi zeznania pierwszego. Oto zeszycik, w którym pewien jestem, że było sześć kartek. Liczę je co rano: było sześć jeszcze dziś.
ROZYNA, na stronie. Och, bałwan!
BARTOLO, licząc. Trzy, cztery, pięć...
ROZYNA. Szósta...
BARTOLO. Widzę wyraźnie, że niema szóstej.
ROZYNA, spuszczając oczy. Szósta? Zrobiłam z niej tutkę na cukierki, które posłałam małej Figaro.
BARTOLO. Małej Figaro? A pióro, które było całkiem nowe? skądże zrobiło się czarne? Czy może od pisania adresu małej Figaro?
ROZYNA, na stronie. Ten człowiek, doprawdy, jest jasnowidzem z zazdrości!... (Głośno). Użyłam go, aby odświeżyć zatarty kwiatek na kamizelce, którą haftuję dla pana na bębenku.
BARTOLO. Jakie to budujące! Jeśli chcesz, aby ci wierzono,