Strona:PL Beaumarchais-Cyrulik Sewilski.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
63
Cyrulik sewilski

ROZYNA. Kuplecik z Daremnej Przezorności: nauczyciel dał mi go wczoraj.
BARTOLO. Cóż to za Daremna Przezorność?
ROZYNA. Nowa komedja.
BARTOLO. Znowu jakiś dramat! Pewnie nowe głupstwo nowej szkoły[1].
ROZYNA. Nie wiem.
BARTOLO. No, no: dzienniki i władze zrobią z tem porządek. Barbarzyńska epoka!...
ROZYNA. Zawsze pan złorzeczy naszym biednym czasom.
BARTOLO. A to dobre! Cóż one wydały takiego, aby je chwalić? Głupstwa wszelkiego rodzaju: wolność myśli, przyciąganie ziemi, elektryczność, tolerancję, szczepienie ospy, chininę, encyklopedię i dramat...
ROZYNA, upuszczając, niby mimowoli, papier na ulicę. Och, moja piosenka! tak się zasłuchałam w to co pan mówi, że piosenka wypadła mi na ulicę. Biegnij pan, biegnij żywo: zginie z pewnością.
BARTOLO. Bo też, u djaska, kiedy się coś trzyma, trzeba trzymać jak należy. (Cofa się z balkonu).
ROZYNA spogląda w głąb i daje znak na ulicę. Pst, pst. (Hrabia zjawia się). Podnieś pan szybko i umykaj. (Hrabia jednym skokiem podnosi papier i chowa się).
BARTOLO wychodzi z domu i szuka. Gdzież jest? nic nie widzę.
ROZYNA. Pod balkonem, tuż koło ściany.
BARTOLO. Ładne mi dajesz zlecenia! Przechodził kto tędy?
ROZYNA. Nie widziałam nikogo.
BARTOLO, do siebie. A ja, który tak dobrodusznie... Bartolo, przyjacielu, dudek z ciebie: powinno cię to nauczyć, aby nigdy nie otwierać żaluzyj od ulicy. (Wchodzi do domu).

ROZYNA, ciągle na balkonie. Niedola moja starczy mi za

  1. Bartolo nie lubił dramatów. Może popełnił jaką tragedję w młodości? (Przyp. autora).