Strona:PL Beaumarchais-Cyrulik Sewilski.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
62
Beaumarchais

wzajem ma się zęby, i że, mimo wzgardy jaką sprowadza na nich ta śmieszna zaciekłość, wszystkie owady, mustyki, komary, krytyki, bazgracze, zazdrośniki, feljetoniści, wydawcy, cenzory, słowem wszystko co czepia się skóry nieszczęśliwych autorów, co ich ogryza i wysysa to niewiele miąższu które im zostało, znużony pisaniem, znudzony samym sobą, zmierżony drugimi, przytłoczony długami i goniąc resztką pieniędzy, przekonany zresztą że uczciwy zarobek z brzytwy więcej jest wart niż jałowe zaszczyty pióra, opuściłem Madryt. Z lekkim węzełkiem na plecach, przebiegałem filozoficznie obie Kastylje, Manszę, Estramadurę, Sierra-Morenę, Andaluzję, goszczony w jednem mieście, wtrącony do więzienia w innem, a wszędzie wyższy ponad bieg wydarzeń; chwalony przez jednych, ganiony przez drugich, ciesząc się dobrą chwilą, znosząc z hartem złą, drwiąc sobie z głupoty, stawiając czoło złości, śmiejąc się z własnej nędzy i goląc podbródki całemu światu, wreszcie, jak mnie pan widzi, osiadły w Sewilli i gotów na nowo służyć Waszej Excelencji we wszystkiem, co się jej spodoba rozkazać.
HRABIA. Któż ci dał tak wesołą filozofję?
FIGARO. Przyzwyczajenie do niedoli. Śmieję się skwapliwie ze wszystkiego, z obawy bym nie musiał płakać. Co pan tak patrzy ustawicznie w tę stronę?
HRABIA. Uciekajmy!
FIGARO. Czemu?
HRABIA. Chodźże, niezdaro! gubisz mnie. (Kryją się).

Scena III
BARTOLO, ROZYNA. (Żaluzja na pierwszem piętrze otwiera się; Bartolo i Rozyna ukazują się w oknie).

ROZYNA. Jak miło odetchnąć powietrzem... Ta żaluzja otwiera się tak rzadko...
BARTOLO. Co ty tam masz za papier?