Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w pustocie kolacyjek, zabaw, zdala zwłaszcza od Junony. Mimo starego zielonego adamaszkowego szlafroku, mimo nagości pokoju w którym przyjmował, gdzie podłogę stroił kilim miast dywanu, a fotele były stare i brudne; gdzie ściany obite tanim papierem przedstawiały to profile Ludwika XVI i jego rodziny ujęte w deseń wierzby płaczącej, to znów, dalej, szczytny testament wydrukowany w kształcie urny, słowem wszystkie sentymentalizmy wymyślone przez rojalizm w czasie Terroru; mimo swej ruiny, Kawaler, golący brodę przed starą gotowalnią strojną taniemi koronkami, promieniował ośmastym wiekiem!... Ożyły w nim wszystkie gracye jego młodości, miał minę właściciela trzystu tysięcy funtów długu. Był równie wielki jak Berthier, wydający, w czasie odwrotu z pod Moskwy, rozkazy batalionom armii, która już nie istniała.
— Panie kawalerze, rzekła filuterna Zuzia, zdaje mi się, że nie mam co panu opowiadać, wystarczy panu spojrzeć.
I Zuzia ustawiła się profilem, w sposób ilustrujący po adwokacku jej słowa. Kawaler, który, możecie mi wierzyć, był wygą kutym na cztery nogi, zerknął — nie odejmując brzytwy od szyi — prawem okiem na gryzetkę i udał że pojmuje.
— Dobrze, dobrze, aniołeczku, pogadamy o tem za chwilę. Ale ty coś wcześnie myślisz o swoich sprawach, o ile mi się zdaje.
— Ależ, panie kawalerze, mamż czekać, aż mnie matka zbije, aż pani Lardot mnie wypędzi? Jeżeli nie