Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mego życia; ale pocieszył się nadzieją zebrania pieniędzy potrzebnych na koszta doktoratu. Kazał mi przyrzec, że go będę odwiedzał w wolne dnie. Bourgeat był dumny ze mnie, kochał mnie dla mnie i dla siebie. Gdybyś odszukał moją tezę, zobaczyłbyś że jemu jest poświęcona. W ostatnim roku internatu zarobiłem dość pieniędzy, aby oddać wszystko, com był winien temu zacnemu wieśniakowi, kupując mu konia i beczkę. Wpadł w straszny gniew dowiadując się że się wyprułem z pieniędzy; a zarazem był zachwycony że się jego marzenia ziściły. Śmiał się i łajał mnie, patrzał na swego konia, na beczkę, i ocierał łzy mówiąc:
— To bardzo niepięknie! Ha! jaka ładna beczka! Źle pan uczynił! Ale koń silny jak czterdzieści chłopów!
Nie widziałem nic bardziej wzruszającego niż ta scena. Bourgeat uparł się koniecznie kupić mi to wykładane srebrem etui, które widziałeś w moim gabinecie i które jest dla mnie najdroższą pamiątką. Mimo że pierwsze moje sukcesy upoiły go, nigdy nie wymknęło mu się najlżejsze słowo, najlżejszy gest, któryby mówił: „To ja stworzyłem tego człowieka“. A przecie bez niego nędza byłaby mnie zabiła. Biedny człowiek zamęczał się dla mnie: jadał tylko chleb z odrobiną czosnku, abym ja mógł mieć kawę na moje bezsenne noce. Zachorował. Spędzałem, jak możesz sobie wyobrazić, noce przy jego łóżku, uratowałem go za pierwszym razem, ale w dwa lata potem przyszła recydywa, i, mimo najusilniejszych starań, mimo wszelkich