Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

za model głowy Likurga. Biedny człowiek miał serce wezbrane od niezużytego przywiązania; kochał dotąd w życiu jedynie psa zdechłego oddawna, o którym mówił mi zawsze, pytając czy sądzę że Kościół pozwoli odprawiać msze za jego duszę. Pies jego był (powiadał) prawdziwym chrześcijaninem, który przez dwanaście lat towarzyszył mu zawsze do kościoła; ani nie szczeknął słuchając organów; nie otwierał pyska i siedział w kuczki przy nim z miną pozwalającą mniemać że się modli.
Ten człowiek przelał na mnie wszystkie swoje przywiązania: przygarnął mnie jak istotę samotną i cierpiącą, stał się dla mnie najtkliwszą matką, najdelikatniejszym dobroczyńcą, słowem ideałem owej cnoty, która się kocha w swojem dziele. Kiedy go spotkałem na ulicy, rzucał mi spojrzenie nabrzmiałe niewymowną szlachetnością: udawał wówczas że idzie tak jakby nie niósł nic, widocznie był szczęśliwy że mnie widzi w dobrem zdrowiu, dobrze ubranym. Słowem, było to oddanie udu, miłość gryzetki, przeniesione w wyższą sferę uczuć. Bourgeat załatwiał moje sprawunki, budził mnie w nocy o wskazanej godzinie, czyścił moją lampę, froterował sień, równie dobry służący jak dobry ojciec, a schludny jak Angielka. Zajmował się gospodarstwem. Jak Filopemen rżnął drzewo, wszystkie swoje czynności załatwiał z prostotą, z godnością, jak gdyby rozumiał że cel uszlachetnia wszystko. Kiedy rozstałem się z tym zacnym człowiekiem aby wstąpić jako intern do Szpitala Bożego, uczuł tępy ból na myśl że nie może dzielić