Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bałem cię idącego na mszę, ciebie! Musisz mi wyjaśnić tę tajemnicę i wytłomaczyć rażącą sprzeczność między twemi poglądami a twojem postępowaniem. Nie wierzysz w Boga, a chodzisz na mszę. Drogi mistrzu, musisz, powinieneś mi odpowiedzieć.
— Podobny w tem jestem do wielu dewotów, ludzi głęboko religijnych na pozór, a w gruncie takich samych niedowiarków jak ty i ja.
I trysnął z jego ust strumień żarcików na kilka osobistości politycznych, z których najbardziej znana jest, w naszej epoce, nowem wydaniem Świętoszka Moliera.
— Nie pytam o to wszystko, rzekł Bianchon, ja chcę wiedzieć, co ty tutaj robisz i poco ufundowałeś tę mszę.
— Dalibóg, drogi przyjacielu, jestem już nad grobem, mogę ci tedy opowiedzieć początki mego życia.
W tej chwili, Bianchon i wielki człowiek znajdowali się przy ulicy Quatre-Vents, jednej z najokropniejszych ulic w Paryżu. Desplein ukazał szóste piętro jednego z owych domów podobnych do obelisku, których wąska brama prowadzi na kurytarz kończący się ciemnemi kręconemi schodami. Na parterze tego zielonkawego domu mieszkał handlarz mebli, na każdem zaś piętrze gnieździła się jakaś inna nędza. Podnosząc rękę wymownym gestem, Desplein rzekł do Bianchona:
— Mieszkałem tam dwa lata! — Wiem o tem, d’Arthez tu mieszkał, bywa-