Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łość odbijała światło nakształt zwierciadła. Delikatne rumieńce wyglądały jak wymalowane. Nazywała się Cydaliza. Był to, jak się przekonamy, pionek potrzebny w partji, którą rozgrywała pani Nourisson przeciw pani Marneffe.
— Ramiona twoje kłócą się z twojem imieniem, moja mała, rzekła do niej Jenny Cadine, której Karabina przedstawiła to arcydzieło liczące szesnaście lat i przybyłe pod jej opieką.
Istotnie, Cydaliza wystawiała na powszechny podziw piękne ramiona o tkance jędrnej, krzepkiej, ubarwionej pyszną krwią.
— Jaka cena? spytała Jenny Cadine pocichu Karabiny.
— Spadek.
— Co chcesz z niej zrobić?
— Dajmy na to, panią Combabus!
— I co ci dają za tę przysługę?
— Zgadnij!
— Serwis srebrny?
— Mam trzy.
— Brylanty?
— Mam je na sprzedaż...
— Zieloną małpę?
— Nie, obraz Rafaela!
— Co tobie strzeliło do głowy?
— Józefa wierci mi dziurę w brzuchu swemi obrazami, odparła Karabina, chcę mieć jeszcze piękniejsze...
Du Tillet przyprowadził bohatera obiadu, Brazylijczyka; książę d‘Hérouville nadszedł tuż za nimi z Józefą.