Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Śpiewaczka włożyła skromną aksamitną suknię; ale na szyi błyszczał naszyjnik za sto dwadzieścia tysięcy franków, i perły zaledwie odcinające się na jej kameliowo białej skórze. W czarne sploty włosów zatknęła jedną jedyną czerwoną kamelję („muszka“!) — efekt olśniewający — i dla zabawki włożyła po jedenaście bransoletek z pereł na każde ramię. Uścisnęła dłoń Jenny Cadine, która rzekła:
— Pożycz mi swoich mitenek?
Józefa zdjęła bransoletki i podała na talerzu przyjaciółce.
— Cóż za szyk! rzekła Karabina; na to trzeba być księżną! Ależ pereł! Zrabowałeś książę morze, aby przystroić swoje bóstwo? dodała zwracając się do maleńkiego księcia d‘Hérouville.
Aktorka wzięła tylko dwie bransoletki, dwadzieścia innych zapięła na pięknych rękach śpiewaczki, które wprzód ucałowała.

Lousteau[1], pieczeniarz literatury, La Palférine i Malaga, Massol i Vauvinet, Teodor Gaillard, współwłaściciel wielkiego politycznego dziennika, dopełnili liczby zaproszonych. Książę d‘Hérouville, grzeczny ze wszystkimi jak wielki pan, pozdrowił hrabiego la Palfréine owym specjalnym ukłonem, który, nie stwierdzając szacunku ani zażyłości, powiada wszystkim: „Jesteśmy z tej samej krwi, tej samej rasy, jesteśmy sobie równi!“ Ten ukłon, sihboleth arystokracji, wymyślono na udręczenie inteligentnych ludzi z wyższego mieszczaństwa.

  1. Stracone złudzenia, Muza z zaścianka.