Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do drzwi na lewo, gdzie będzie tabliczka: „Panna Chardin, ceruje koronki i szale.“ Ktoś wyjdzie otworzyć, spytacie o kawalera. Odpowiedzą wam: „Wyszedł.“ Powiecie: „Wiem, ale proszę go znaleźć, bo jego gospodyni czeka na ulicy w dorożce i chce z nim mówić.“
W dwadzieścia minut później, starzec, wyglądający na ośmdziesiąt lat, zupełnie siwy, z nosem czerwonym od zimna, z twarzą bladą i pomarszczoną jak u starej baby, powłóczący nogami w starych pantoflach, odziany w zniszczony alpagowy surdut bez wstążeczek orderowych, z rękawami trykotowej kamizelki wyglądającemi z pod surduta, w koszuli podejrzanego koloru, zjawił się nieśmiało, zajrzał w dorożkę, poznał Elżbietę i podszedł do drzwiczek.
— Ach, drogi kuzynie, rzekła, w jakimż ty stanie jesteś!
— Elodja zabiera wszystko! rzekł baron. Ci Chardinowie, to skończone kanalje...
— Chcesz wrócić do nas?
— Och, nie, nie, odparł starzec; chciałbym dostać się do Ameryki...
— Adelina jest na tropie...
— Och, gdyby kto mógł zapłacić moje długi, zagadnął starzec nieufnie. Samanon mnie ściga.
— Jeszcześmy nie spłacili twoich zaległości; syn twój dłużen jest jeszcze sto tysięcy...
— Biedny chłopiec.
— A emerytura będzie wolna aż za jakieś siedm, ośm miesięcy... Jeżeli chcesz zaczekać, mam tu dwa tysiące franków!