Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Strzeliła na Crevela płomiennem spojrzeniem. Ale zrobiła tak jak Dubois, gdy zanadto kopał nogą regenta[1], za dobrze się zamaskowała; rozpustne myśli obiegły Crevela. Pomyślał:
— Chciałażby się zemścić na Hulocie? Czyżbym jej lepiej przypadł do smaku jako mer niż jako gwardzista narodowy?... Kobiety bywają tak dziwne!
I stanął w pozycji (druga manjera) spoglądając na baronową z miną lowelasa.
— Możnaby myśleć, ciągnęła, że pan się mścisz na nim za cnotę która ci się oparła, za kobietę którą kochałeś na tyle... aby... chcieć ją kupić, dodała szeptem.
— Za kobietę anielską, dodał Crevel uśmiechając się znacząco do baronowej, której spuszczone oczy zalśniły się łzami; bo też nałykała się pani, od trzech lat... nieprawdaż, ślicznotko?
— Nie mówmy o moich cierpieniach, drogi panie Celestynie; są one ponad siły ludzkie. Och! gdybyś mnie pan kochał jeszcze, mógłbyś mnie wydobyć z otchłani w której się znajduję! Tak, jestem w piekle! Królobójcy szarpani kleszczami, rozdzierani końmi, spoczywali na różach w porównaniu ze mną, bo im ćwiartowano jedynie ciało, a mnie rozszarpują serce czterema końmi!...

Crevel wyjął rękę z za kamizelki, położył kapelusz na

  1. Znana anegdota z XVIII wieku: Regent, udając się na maskaradę w towarzystwie wiernego Dubois, kazał mu obchodzić się z sobą poufale, aby tem lepiej zachować inkognito; kiedy jednak Dubois raz po raz kopał go nogą w siedzenie, Regent obrócił się i rzekł: „Daj pokój, za dobrze mnie maskujesz“...
    (Przyp. tłum.)