Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szklistych a mimo to błędnych. Filip trząsł się od gwałtownego napadu febry, zęby mu dzwoniły.
— Nędza w Prusach! wykrzyknął. Ani zupy ani chleba, a ja mam w piersiach ogień. — No cóż, co się dzieje? Djabeł zawsze wścibi łapę w nasze sprawy. Ot, stara Descoings w łóżku, wytrzeszcza na mnie gały jak talerze.
— Milcz, rzekła Agata podnosząc się; uszanuj przynajmniej nieszczęście jakie spowodowałeś.
— Ho, ho! milcz?... rzekł patrząc na matkę. Moja złota droga mamusiu, to nie ładnie, więc już nie kochasz swego chłoptasia?
— Czy godny jesteś aby cię kochać? czy już nie pamiętasz, coś zrobił wczoraj? Toteż postaraj się o mieszkanie, nie możesz zostać z nami. Od jutra, dodała; w tym stanie trudno...
— Wypędzić mnie, nieprawdaż? podjął. Hehe! czy wy tu gracie Wygnanego syna? Ho, ho! z tego tonu próbujecie ze mną? Ejże, z was wszystkich miłe ananasy! Cóż ja zrobiłem złego? Przewietrzyłem trochę materace starej. Nie chowa się pieniędzy w pościeli, u djabła! I gdzież tu zbrodnia? A ona nie świsnęła nam dwudziestu tysięcy? Nie jesteśmy jej wierzycielami? Więc cóż, ściągnąłem sobie jedną ratę. I tyle kramu!...
— Boże! Boże! jęczała umierająca, składając ręce i modląc się.
— Milcz! krzyknął Józef rzucając się ku bratu i kładąc mu rękę na ustach.
— W lewo zwrot, marsz! malarzyno smarkata! wrzasnął Filip, opuszczając ciężką rękę na ramię Józefa, którego obrócił i pchnął na kanapę. Nie tyka się wąsów szefa szwadronu dragonów gwardji cesarskiej.
— Ciotka oddała wszystko co mi była winna, krzyknęła Agata, wstając i zwracając ku synowi wzburzoną twarz. Zresztą, to tylko moja sprawa; ty ją zabijasz. Wyjdźże synu, rzekła czyniąc ruch który zużył wszystkie jej siły, i nie pokazuj mi się na oczy. Jesteś potwór.