Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zrozumiesz także, że pan Gilet, skoro znalazł się z tobą w Vatan, nie może być nadal moim domownikiem. Proszę kapitana Carpentier o oddanie niniejszego listu i liczę na to, iż usłuchasz jego rad, wszystko bowiem co ci powie, będzie wyrazem życzeń twego przywiązanego

J. J. Rouget“.


— Kapitan Carpentier i ja spotkaliśmy wuja, który popełniał właśnie to głupstwo, iż jechał do Vatan szukać panny Brazier i majora Gilet, rzekł z głęboką ironją Filip do pana Hochon. Wytłumaczyłem wujowi, iż pędzi poprostu na oślep w zastawioną pułapkę: czyż ta dziewczyna nie rzuci go natychmiast, z chwilą gdy podpisze prokurację, którą chce z niego wydusić? Natomiast, wysyłając ten list, ma wszelkie widoki ujrzeć jeszcze dziś wieczór pod swym dachem piękną uciekinierkę... Przyrzekam uczynić pannę Brazier giętką jak trzcina na resztę życia, jeżeli wuj pozwoli mi zająć miejsce pana Gilet, który wydaje mi się tu grubo nie na miejscu. Czy mam słuszność?... I wuj jeszcze rozpacza!
— Mój sąsiedzie, rzekł pan Hochon, obrałeś najlepszy sposób aby zyskać spokój w domu. Jeżeli zechcesz mnie posłuchać, zniszczysz testament, a ujrzysz Florę znowu tem, czem była w początkach.
— Nie, ona mi nigdy nie przebaczy przykrości jaką jej sprawię, rzekł starzec płacząc, nie będzie mnie już kochać.
— Będzie kochać, i siarczyście, biorę to na siebie, rzekł Filip.
— Ależ otwórzże oczy! rzekł pan Hochon do Rougeta. Chcą cię ograbić i porzucić...
— Och, gdybym był tego pewny!... wykrzyknął niedołęga.
— Patrzże pan, oto list Maksencjusza do wnuka mego Barucha, rzekł stary Hochon. Czytaj!
— Cóż za zgroza! wykrzyknął Carpentier, wysłuchawszy listu, który Rouget odczytał płacząc.
— Czy to dość jasne, wuju? spytał Filip. Ot, trzymaj tę dziew-