Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po konferencji między Maxem a urzędnikami, pan Mouilleron wyprawił komisarza policji i wachmistrza wraz z żandarmem, aby zbadali to, co, w języku organów bezpieczeństwa, nazywa się teatrem zbrodni. Następnie, pp. Mouilleron i Lousteau-Prangin, w towarzystwie porucznika żandarmerji, udali się od ojca Rouget do Hochonów. Dwóch żandarmów strzegło domu od ogrodu, dwóch innych wartowało u drzwi. Tłum wzrastał ciągle. Całe miasto, poruszone, tłoczyło się na Wielkiej Drodze.
Gryta, przerażona, pognała do pana, wołając:
— Panie, chcą pana rabować! Całe miasto w ruchu! Zamordowano pana Maksencjusza, lada chwila skończy, i powiadają że to pan Józef zrobił!
Pan Hochon ubrał się spiesznie i zeszedł; ale, wobec wściekłej postawy tłumu, cofnął się szybko zaryglowując drzwi. Wziąwszy na spytki Grytę, dowiedział się że jego gość wyszedł przed świtem, że całą noc przechadzał się w wielkiem wzburzeniu i że dotąd nie wrócił. Przestraszony, udał się do pani Hochon, którą hałas właśnie obudził, i udzielił jej okropnej nowiny, która, prawdziwa czy nie, zegnała całe Issoudun na plac św. Jana.
— Oczywiście, że jest niewinny, rzekła pani Hochon.
— Ale zanim niewinność jego się ujawni, mogą wedrzeć się tu, zrabować nas, rzekł pan Hochon, blednąc (miał złoto w piwnicy).
— A Agata?
— Śpi jak suseł.
— Och, tem lepiej, rzekła pani Hochon, chciałabym aby przespała, póki się sprawa nie wyjaśni. Takie wstrząśnienie zabiłoby to drogie maleństwo!
Ale Agata obudziła się i zeszła wpół ubrana, półsłówka bowiem Gryty, od której próbowała się czegoś dowiedzieć, zdjęły ją przerażeniem. Zastała panią Hochon bladą, z oczyma pełnemi łez, stojącą wraz z mężem w oknie.
— Odwagi, maleńka! Bóg zsyła nam zmartwienie, rzekła staruszka. Oskarżają Józefa...