Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

iż zdawało mi się żem poznał malarza; toteż, rozpuszczaj wieści że jestem umierający, i staraj się aby Józefa Bridau aresztowano. Wygodzimy mu jakiemi dwiema dobami więzienia. O ile poznałem matkę, pogna w dyrdy do Paryża ze swoim malarzem. Tak więc, nie będziemy już potrzebowali obawiać się klechów, których mieli wypuścić na starego niedorajdę.
Skoro Flora zeszła na dół, zastała tłum bardzo skłonny do przyjęcia wrażeń, które mu zamierzała podsunąć. Ukazała się ze łzami w oczach i szlochając podniosła okoliczność, iż malarz, który zresztą wygląda na to, przemówił się mocno poprzedniego dnia z Maxem, z przyczyny obrazów, które wyłudził ojcu Rouget.
— Ten opryszek (wystarczy spojrzeć nań, aby być tego pewnym) wyobraża sobie, że, gdyby Maxa nie stało, wuj zapisałby mu cały majątek, jakgdyby, rzekła, brat nie był bliższym krewnym niż siostrzeniec! Max jest synem doktora Rouget. Stary wyznał mi to przed śmiercią.
— Hehe! chciał załatwić rachunek na wsiadanem: dobrze to wykombinował, dziś właśnie miał odjechać, rzekł jeden z rycerzy Bezrobocia.
— Max nie ma w całem Issoudun wroga, rzekł drugi.
— Zresztą, Max poznał malarza, dorzuciła Mąciwodą.
— Gdzież on jest, ten przeklęty paryżanin?... Szukajmyż go!...
— Ba! szukać?... ale gdzie? odparł ktoś. Wyszedł przed świtem.
Jeden z rycerzy Bezrobocia pobiegł natychmiast do pana Muilleron. Tłum wzrastał ciągle, głosy stawały się groźne. Ożywione grupy zajmowały cały plac. Inni gromadzili się przed kościołem św. Jana. Miejscami trudno się było przecisnąć, rzekłbyś ogon procesji. Tak więc, pp. Lousteau-Prangin i Mouilleron, komisarz policji, porucznik żandarmerji i wachmistrz w towarzystwie dwóch żandarmów, ledwie zdołali się przedostać na plac św. Jana przez szpaler tłoczących się ludzi, których krzyki i pogróżki musiały ich uprzedzić przeciw paryżaninowi, oskarżonemu niesłusznie, ale z wszelkiemi pozorami prawdopodobieństwa.