Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mego siebie), nie pozwoliły Baruchowi i Franciszkowi na najmniejszą oznakę zdziwienia lub protestu. Wymienili tylko spojrzenie, wyrażając niem, jak bardzo pomysł ten zdawał się im wrogi i niebezpieczny dla Maxa.
— To pewna, rzekł Baruch, że, jeżeli chce ocalić spadek, oto jedyny sposób. Trzeba się osiedlić w Issoudun na dłużej, i rozwinąć wszelkie starania...
— Matko, rzekł Józef, najlepiej będzie napisać w tej sprawie do Desrosches‘a. Co do mnie, nie mam do wuja pretensji o nic, poza tem co zechciał mi dać...
Poznawszy wielką wartość trzydziestu dziewięciu obrazów, Józef powyjmował je ostrożnie z ram, pokrył papierem przylepiając go zwyczajnym klejem, włożył jedne na drugie, złożył całą masę do olbrzymiej skrzyni, i wysłał dyliżansem do Desroches‘a, którego zamierzał uwiadomić o tem listownie. Cenna przesyłka odeszła poprzedniego dnia.
— Można cię zadowolić tanim kosztem, rzekł pan Hochon.
— Ba! rzekł Józef, podejmuję się bez trudu wycisnąć sto pięćdziesiąt tysięcy z tych obrazów.
— Malarskie gadanie! rzekł pan Hochon, spoglądając nań znacząco.
— Słuchaj, mamo, rzekł Józef, zwracając się do matki, napiszę do Desroches‘a przedstawiając mu cały stan rzeczy. Jeśli Desroches poradzi abyś została, zostaniesz. Co do twojej posady, zawsze znajdziemy coś na jej miejsce...
— Mój drogi, rzekła pani Hochon do Józefa wstając od stołu, nie wiem co to są za obrazy któreś dostał od wuja, ale, sądząc z ich pochodzenia, powinny być dobre. Jeśli są warte choćby czterdzieści tysięcy franków, tysiąc za obraz, nie wspominaj o tem nikomu. Mimo że moje wnuki są dyskretne i dobrze wychowane, mogliby, bez złej myśli, natrącić co o tem rzekomem odkryciu, rozeszłoby się po całem Issoudun, nie trzeba zaś aby wrogowie nasi domyślali się tego. Zachowujesz się jak dziecko!...