Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ruch do Franciszka, wracając do dziadków i spoglądając za przyjacielem, który skierował się ku domowi.
Podczas gdy Max dokonywał swego bohaterskiego czynu, Flora, mimo zaleceń kochanka, nie mogła powściągnąć gniewu i, nie dbając czy tem wspomaga czy niweczy jego plany, pastwiła się nad biednym starym kawalerem. Kiedy Jan-Jakób popadł w niełaskę u gospodyni, obcinano mu, za jednym zamachem, wszystkie codzienne względy i karesy, które były całem jego szczęściem. Słowem, Flora brała swego pana na pokutę. I tak, żadnych pieszczotliwych słówek, któremi, na rozmaite tony, okraszała rozmowę, zaprawiając je mniej lub więcej czułemi spojrzeniami: „Mój kocie — staruchu, — grubasie, moja świnko“, etc. Suche i zimne pan, pełne ironicznego uszanowania, wbijało się w serce nieszczęśliwego jak ostrze noża. To „pan“ oznaczało wypowiedzenie wojny. Następnie, zamiast być obecną przy wstawaniu nieboraka, podawać mu rzeczy, odgadywać pragnienia, spoglądać nań z owym zachwytem który umieją wyrażać wszystkie kobiety i który, im grubszy, tem bardziej czaruje, zamiast rzucać mu pieszczotliwe: „Świeży dziś jesteś jak różyczka! — Nigdy nie wyglądałeś tak dobrze! — Niczego z ciebie kawaler, Jasieczku“, — słowem, zamiast go raczyć przy wstawaniu swoim szczebiotem i ulubionemi psotami, Flora skazywała go na samotne ubieranie się. Skoro ją wołał, odpowiadała z dołu, przez schody:
— Ech! nie mogę robić wszystkiego naraz, pilnować śniadania i obsługiwać pana w jego pokoju. Czy nie jest pan dość duży, aby się sam ubrać?
— Mój Boże! co ja jej zrobiłem? rzekł do siebie starzec, spotkawszy się z odprawą gdy prosił o wodę do golenia.
— Agnieszko, zanieś panu ciepłej wody, krzyknęła Flora.
— Agnieszko?... szepnął nieborak, osłupiały burzą która nad nim wisiała. — Agnieszko, co pani jest dziś rano?
Flora Brazier kazała się tytułować panią zarówno swemu panu, jak Agnieszce, Kuskiemu i Maxowi.