Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

biednej istoty, uszedł spostrzegawczości przenikliwego starca. Nieśmiałość podobna jest do obłudy, posiada całą jej głębię. Jan-Jakób zakochał się namiętnie w Mąciwodzie. Nic naturalniejszego zresztą. Flora była jedyną kobietą w pobliżu tego chłopca, jedyną której mógł się napatrzyć do woli, przyglądając się jej potajemnie, śledząc ją o każdej porze; Flora napełniła mu światłem dom rodzinny, dała mu, nie wiedząc o tem, jedyne rozkosze jakie ozłociły jego młodość. Daleki od zazdrości o ojca, zachwycony był wychowaniem, jakie, pod jego ręką, przechodziła Flora: czyż nie trzeba mu było kobiety łatwej, wobec której nie potrzebowałby podejmować zbyt ciężkich dlań starań? Namiętność, która, zważcie to, zawsze przynosi z sobą błysk rozumu, może dać głupcom, niezdarom, idjotom rodzaj inteligencji, zwłaszcza póki są młodzi. U najbardziej stępiałego człowieka zawsze znajdzie się zwierzęcy instynkt, którego celowość podobna jest do myśli.
Nazajutrz, Flora, w której milczenie nowego pana obudziło refleksje, spodziewała się jakiegoś doniosłego wyjaśnienia; ale, mimo że Jan-Jakób krążył dokoła i patrzał na nią z pod oka z wyrazem pożądliwości, nie zdołał nic z siebie wycisnąć. Wreszcie, przy deserze, pan domu rozpoczął ponownie wczorajszą scenę.
— Czy dobrze się tu Flora czuje? rzekł do Flory.
— Tak, panie Janie.
— Więc niech Flora zostanie tutaj.
— Dziękuję, panie Janie.
Ta osobliwa sytuacja trwała trzy tygodnie. Pewnej nocy, której ciszy nie mącił żaden odgłos, Flora, obudziwszy się przypadkiem, usłyszała pod drzwiami równy szmer oddechu. Przeraziła się ujrzawszy w sieni Jana-Jakóba, zwiniętego jak pies, i podglądającego ją w sypialni przez dziurę w drzwiach, którą z pewnością sam sporządził.
— Kocha mnie, pomyślała, ale nabawi się reumatyzmów przy tem życiu.
Nazajutrz, Flora patrzyła na pana w znaczący sposób. Ta niema