Strona:PL Balzac - Fizjologja małżeństwa. T. 2.pdf/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pującego na trybunę ministra, którego improwizowaną mowę ma już w odpisie. Był to stary margrabia, emigrant, którego mienie, żona i dzieci zginęły w zgliszczach Rewolucji. Ponieważ margrabina była jedną z najswobodniejszych kobiet minionej epoki, nie brakło mu przeto spostrzeżeń nad naturą kobiecą. Doszedłszy do wieku, w którym patrzy się na sprawy ziemskie z perspektywy grobu, mówił o sobie samym tak, jakby chodziło o Marka Antonjusza, lub o Kleopatrę. Ponieważ ja ostatni zabierałem głos w dyskusji, mnie przeto spotkał zaszczyt, iż margarbia zwrócił się do mnie:
— Mój młody przyjacielu, uwagi twoje przypominają mi wieczór, podczas którego jeden z moich przyjaciół zachował się w sposób, raz na zawsze grzebiący go w oczach własnej żony. Trzeba zaś pamiętać, iż, w owym czasie, kobiety mściły się z zadziwiającą łatwością, odległość między ustami a brzegiem puhara była bardzo niewielka. Małżonkowie ci sypiali właśnie w dwóch łóżkach oddzielnych, we wspólnej alkowie. Wrócili przed chwilą ze świetnego balu u ambasadora hrabiego de Mercy, gdzie, w ciągu wieczora, mąż przegrał w karty dość znaczną sumę i obecnie tonął w refleksjach finansowej natury. Chodziło, ni mniej ni więcej, jak o zapłacenie nazajutrz sześciu tysięcy talarów!... nieraz zaś — pamiętasz Nocé? — zgromadziwszy skarbczyk dziesięciu muszkieterów razem, nie zebrałoby się całych stu talarów... Młoda pani, jak zwykle się zdarza w podobnych wypadkach, była tego wieczora rozpaczliwie wesoła. „Podaj panu margrabiemu, rzekła do lokaja, wszystko co trzeba do tualety“. W owym czasie ubierano się na noc. Słowa te, jakkolwiek brzmiące dość niezwykle, nie zdołały zbudzić męża z zadumy. Wówczas, pani, której służąca pomagała właśnie się przebierać, poczęła rozwijać cały arsenał zalotności. „Cóż, byłam dziś w guście mego pana?... spytała. — Zawsze jesteś zachwycająca!... odparł margrabia, nie przerywając przechadzki po pokoju. — Jakiż dziś jesteś ponury!... Przemów co do mnie, chmurny kochanku!...“ rzekła, podchodząc w najpowabniejszym negliżu. Nie może pan mieć pojęcia o uroku margrabiny i czaro-