Strona:PL Balzac - Fizjologja małżeństwa. T. 2.pdf/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przemocą. Chciał go zaraz zaprowadzić do żony, w nadziei, że może ona potrafi go skłonić aby został choć kilka dni. Co do mnie, pan de T. nie śmie, jak mówił, robić mi tej propozycji. Wie, że jestem delikatnego zdrowia; okolica jest wilgotna, bagnista; już dziś wydaję się tak znużony, że jasne jest, iż dłuższy pobyt w zamku byłby dla mnie wprost niebezpieczny. Margrabia ofiarował mi powóz; — przyjąłem. Mąż nie posiadał się z radości i wszyscy trzej byliśmy zadowoleni. Nie chciałem jednak wyrzec się przyjemności pożegnania z panią de T. Niecierpliwość moja była wszystkim bardzo na rękę. Mój przyjaciel nie mógł pojąć przyczyny tak długiego snu ukochanej.
— Czy to nie jest paradne? rzekł do mnie, idąc za panem de T.; gdyby mu kto podpowiadał co ma mówić, nie mógłby się lepiej znaleźć. To się nazywa człowiek dobrze wychowany. Serdecznie się cieszę z tego pojednania z żoną; razem będą stanowić dom bardzo miły, a przyznasz chyba, że nikt lepiej od pani de T. nie potrafiłby robić honorów.
— O tem nie wątpię! odparłem.
— Jakkolwiek całe zdarzenie jest bardzo zabawne, rzekł tajemniczo, cicho, sza! Postaram się zapewnić panią de T., iż sekret jej znajduje się w dobrych rękach.
— Wierz mi, drogi, ona więcej może liczy na mnie niż na ciebie; jak widzisz, żadna obawa nie zmąciła jej snu.
— Och, przyznaję, nie masz równego sobie, gdy chodzi o to aby uśpić kobietę.
— I jej męża, i w potrzebie nawet kochanka, mój drogi.
Wreszcie, pan de T. uzyskał dla nas wstęp do pokojów pani. Wszyscy znaleźliśmy się tam w swoich rolach.
— Drżałam z obawy, rzekła pani de T., czy pan nie wyjechał przed mojem przebudzeniem; serdecznie jestem wdzięczna, że pan umiał odczuć przykrość, jakąby mi to sprawiło.
— Pani, rzekłem głosem w którym pani de T. musiała odczuć głębokie wzruszenie, chciej przyjąć wyrazy pożegnania...