Strona:PL Balzac - Fizjologja małżeństwa. T. 2.pdf/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Rzuciła kolejno na mnie i na margrabiego niespokojne spojrzenie; ale pewny siebie i zadowolony wyraz kochanka odjął jej obawy. Uśmiechnęła się ukradkiem w sposób który mógł być dla mnie pocieszeniem, nie obniżając jej w mych oczach.
— Dobrze odegrał swą rolę, rzekł półgłosem margrabia, i wdzięczność moja...
— Dajmy już pokój; proszę mi wierzyć, że sama wiem, ile zawdzięczam pańskiemu przyjacielowi.
Wreszcie, pan de T. pożegnał mnie, nie szczędząc różnych złośliwości; przyjaciel mój grał komedję wobec męża, równocześnie zaś podrwiwał ze mnie; ja odpłacałem im obu, podziwiając panią de T., która umiała wywieść w pole nas wszystkich, nie tracąc nic ze swej godności. Nacieszywszy się tą sceną, czułem iż nadszedł czas odjazdu. Skłoniwszy się raz jeszcze, opuściłem pokój, lecz pani de T., pod pozorem jakiegoś zlecenia, pospieszyła za mną.
— Jeszcze raz żegnam pana. Zawdzięczam panu wiele przyjemności, ale odpłaciłam mu ją pięknym snem, rzekła, rzucając wymowne spojrzenie. Żegnam pana i na zawsze. Zerwałeś kwiat, rozkwitły w samotnem ustroniu, którego żaden mężczyzna...
Zamilkła, kryjąc swą myśl w cichem westchnieniu; ale, po chwili, wstrzymała ten liryczny wybuch, i dodała z filuternym uśmiechem:
— Hrabina kocha pana. Jeśli wykradłam jej parę chwil wzruszenia, zwracam jej zato pana mniej niedoświadczonym. Żegnam pana, i proszę, byś mnie nie poróżnił z przyjaciółką.
Ścisnęła mi rękę i znikła“.

Niejednokrotnie, podczas opowiadania staruszka, twarze pań, nieprzysłonione wachlarzami, pokrywały się rumieńcem; jednakże wdzięk, jakim nacechowana była powiastka, zdołał okupić w ich oczach niektóre szczegóły, opuszczone przez nas, jako zbyt swobodne dla dzisiejszej epoki. Bądź co bądź, trzeba przypuścić iż