Poprzednie Rozmyślanie doprowadziło nas do pewnika, iż posiadamy we Francji przybliżoną sumę miljona kobiet, mających wyłączny przywilej wzbudzania uczuć, do których szanujący się mężczyzna przyznaje się bez wstydu lub które z przyjemnością ukrywa. Wśród tego zatem miljona kobiet, musimy, wziąwszy w rękę latarnię Djogenesa, odbyć przechadzkę, aby określić w naszym kraju liczbę kobiet, które zalicza się do „przyzwoitych“.
Poszukiwanie to sprowadzi nas na chwilę z drogi suchych cyfr i obliczeń.
Dwóch wykwintnie ubranych młodych ludzi, których wcięta figurka i zaokrąglone ramiona przypominają drewnianego chłopka do ubijania bruku, których trzewiki nieskazitelną elegancją świadczą iż wyszły z ręki pierwszorzędnego szewca, spotyka się pewnego poranku na bulwarze, tuż koło pasażu Panoramy.
— A to ty?
— Tak, to ja. Podobny jestem, prawda?
I obaj parskają śmiechem, mniej lub więcej inteligentnym, zależnie od natury dowcipu który zagaił rozmowę.
Następnie, skoro się już obrzucą badawczem spojrzeniem żandarma który w myśli porównywa daną osobę z listem gończym, skoro stwierdzą u siebie wzajem dostateczną świeżość rękawiczek, kamizelek i staranność w zawiązaniu krawata, skoro się upewnią, iż, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, żaden z nich nie popadł
Strona:PL Balzac - Fizjologja małżeństwa. T. 1.pdf/53
Ta strona została skorygowana.
ROZMYŚLANIE TRZECIE
O KOBIECIE PRZYZWOITEJ