Strona:PL Balzac - Fizjologja małżeństwa. T. 1.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

głego szału wykonanego ruchu, wyskakuje z łóżka, chwyta szczypce i odrzuca żarzący węgiel. Za chwilę, leży już w dawnej pozycji, z głową zwieszoną na poduszkę i, zanim upłynęło kilka minut, umiera, z oczami nawet po śmierci wlepionemi w kwadrat posadzki, na który stoczyła się głownia.
Ledwie hrabina Van-Ostroëm wydała ostatnie tchnienie, trzej spadkobiercy obrzucili się nieufnym wzrokiem i, nie myśląc już o zmarłej ciotce, skierowali oczy na tajemniczą posadzkę. Byli to Belgowie: rachunek zatem odbywał się w ich głowach nie mniej chyżo od tego spojrzenia. W kilku słowach wymienionych półgłosem postanowiono że żaden z nich nie opuści pokoju. Lokaj poszedł po robotnika. Kiedy trzej Belgowie, pochyleni nad kosztowną posadzką, usłyszeli pierwsze uderzenie dłuta, zadane ręką terminatora, dusze krewniaków zadrgały wzruszeniem. Deski puściły!
— Ciotka poruszyła się!... rzekł najmłodszy.
— Nie, to tylko migotanie światła!... odparł starszy, którego oczy śledziły równocześnie i skarb i umarłą.
Znaleźli, dokładnie w tem miejscu na które potoczyło się żarzące polano, duży przedmiot, starannie otoczony warstwą gipsu.
— Dalej! zawołał najstarszy.
Pod uderzeniem dłuta ukazała się głowa ludzka. Po jakimś szczątku ubrania rozpoznano w niej hrabiego, który, w przekonaniu całego miasta, umarł rzekomo na Jawie, serdecznie opłakiwany przez wdowę“.
Opowiadający tę dawną historję był to wysoki, chudy mężczyzna, o drapieżnem oku i ciemnych włosach. Uderzyło autora niejakie podobieństwo między owym mężczyzną a demonem, od którego doznał był tylu udręczeń; jednakże nieznajomemu brakło rozszczepionego kopyta. Nagle, zabrzmiało w uszach autora słowo WIAROŁOMSTWO; i oto, jakby na dźwięk dzwonu, zbudziły się w jego wyobraźni najposępniejsze postacie orszaku, który niegdyś, w ślad za temi czarnoksięskiemi głoskami, przesuwał się przed oczyma jego duszy.