Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ależ... nic ci nie może powiedzieć, czegobym ja ci nie powiedziała teraz, odparła.
Następnie, z owym kobiecym sprytem który zawsze jest pewną ujmą dla cnoty, pani Julianowa czekała drugiego pytania. Mąż odwrócił głowę i dalej przyglądał się sylwetom domów. Jedno pytanie więcej czyż nie byłoby podejrzeniem, brakiem wiary? Podejrzewać kobietę jest zbrodnią przeciw miłości; Julian już zabił człowieka, nie zwątpiwszy o żonie. Klemencja nie znała całej siły szczerego uczucia, głębokich pytań zawartych w milczeniu męża, taksamo jak Julian nieświadom był wzniosłego dramatu, który ściskał serce jego Klemencji. I powóz toczył się przez milczący Paryż, unosząc dwoje małżonków, dwoje kochanków którzy się ubóstwiali, a którzy, lekko wsparci o siebie na jedwabnych poduszkach, byli wszakże rozdzieleni przepaścią. Ileż takich dziwnych scen rozgrywa się w owych wykwintnych pojazdach wracających z balu między północą a drugą nad ranem, mówiąc jedynie o pojazdach których latarnie oświecają ulicę i wnętrze powozu, słowem o pojazdach legalnej miłości, gdzie pary mogą się kłócić nie lękając się wzroku przechodniów, ponieważ akt ślubny daje im prawo dąsać się, bić, ściskać kobietę w powozie i gdziekolwiek indziej! Ileż sekretów mogą podchwycić oczy pieszych przechodniów, owych młodych ludzi którzy przybyli na bal powozem, ale zmuszeni są, dla jakiejkolwiek przyczyny, wracać pieszo! Pierwszy to raz Julian i Klemencja jechali w ten sposób. Zazwyczaj mąż przytulał się do żony.