Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nikiem i wierzycielem, wówczas bowiem, wedle terminu prawa, ma prawo dokonać konfuzji...
— Dłużnika? rzekła loretka, która uważnie słuchała wywodu.
— Nie, swego podwójnego charakteru wierzyciela i dłużnika, i spłacić się własnemi rękami, odparł Desroches. Naiwność Claparona, który zdobywał się tylko na areszty, uspokoiła hrabiego. Odprowadzając Antonię z Varietés, tem bardziej utwierdzał się w myśli sprzedania czytelni. W ten sposób mógł spłacić ostatnie dwa tysiące franków z ceny kupna; obawiał się przytem, że się ośmieszy, skoroby wyszło na jaw, że to on finansuje tego rodzaju przedsięwzięcie. Skłonił się tedy do planu Antonji, która pragnęła wstąpić w wysokie regiony swego fachu, mieć wspaniałe mieszkanie, pokojówkę, powóz, słowem iść o lepsze choćby z naszą piękną gospodynią...
— Na to nie jest dość dobrze zbudowana, wykrzyknęła znamienita cyrkówka; ale i tak nieźle oskubała naszego d’Esgrignonka, niema co!
— W dziesięć dni później, podjął Desroches, stary Croizeau, wciąż biorący sprawy z wysoka, w ten sposób mniejwięcej przemawiał do pięknej Antonji. „Moje dziecko, ta twoja czytelnia to dziura, zżółkniesz tu, gaz zniszczy ci cerę, trzeba się stąd wydostać: słuchaj, skorzystajmy z okazji. Wyszukałem młodą osobę, która bardzo chętnie nabyłaby twoją czytelnię. To biedna, zrujnowana kobiecina, której nie pozostało nic, chyba rzucić się w wodę, ale ma gotówki cztery tysiące franków, i chce wycisnąć z nich dochód, pozwalający wyżywić i wychować dwoje dzieci..