Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

reau-Malvin, tęgim rzeźnikiem, dla którego zamówiono grób z białego marmuru. To będzie prawdziwa ozdoba naszego cmentarza.
— Daruje pan, przerwał Jacquet odźwiernemu, to wszystko niewiele nam mówi...
— W istocie, odparł rozglądając się dokoła siebie.
— Jasiek! krzyknął na człowieka którego spostrzegł w pobliżu, zaprowadź panów do grobu pani Desmarets, żony bankiera! Wiesz, koło panny Raucourt, tego grobu z biustem.
I dwaj przyjaciele ruszyli pod opieką dozorcy; ale, nim doszli do stromej drogi wiodącej w górne aleje, spotkało ich więcej niż dwadzieścia propozycji. Przedsiębiorcy kamieniarscy, ślusarscy i rzeźbiarscy nagabywali ich z obleśną uprzejmością.
— Gdyby szanowny pan zamyślał jakiś monumencik, możnaby się porozumieć za niedrogą cenę...
Jacquet zdołał szczęśliwie oszczędzić przyjacielowi tych słów straszliwych dla krwawiącego serca; doszli do miejsca spoczynku. Na widok tej świeżo poruszonej ziemi, gdzie murarze zatknęli tyczki aby zaznaczyć miejsce na kamienie służące ślusarzowi na fundament kraty, Julian wsparł się na ramieniu Jacqueta, podnosząc się chwilami i rzucając długie spojrzenia na ten zagon gliny, gdzie mu trze a było zostawić szczątki istoty, którą żył jeszcze.
— Jak jej tam jest źle! rzekł.
— Ależ jej tam niema, odparł Jacquet, ona jest w twojej pamięci... No, chodź, porzuć ten ohydny cmentarz, gdzie umarli są postrojeni jak kobiety na bal.