Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mówiłem, wołał, aby podlać kwiaty od ulicy Masséna aż do placu Regnault de Saint-Jean-d’Angély! Wy sobie kpicie z tego! Kroć djabłów! jeżeli krewnym wpadnie do głowy skorzystać dziś z pięknej pogody, do mnie wystąpią z pretensjami! będą krzyczeli jak oparzeni, będą na nas wymyślać, psioczyć...
— Proszę pana, rzekł Jacquet, chcielibyśmy się dowiedzieć, gdzie pochowano panią Julianową.
— Co za Julianową? spytał. Od tygodnia mieliśmy trzy panie Julianowe...
— A, przerwał spoglądając w drzwi, oto kondukt pułkownika de Maulincour, idźcie odebrać upoważnienie... Ładny pogrzeb, na honor! dodał. Poszedł prędko za swoją babką. Są rodziny, w których tak wyciągają kopytka na wyścigi. Ci Paryżanie mają taką lichą krew!
— Proszę pana, rzekł Jacquet trącając go w ramię, osoba o której mówię, to pani Julianowa Desmarets, żona bankiera.
— A, wiem, odparł patrząc na Jacqueta. Czy to nie ten pogrzeb, gdzie było trzynaście powozów, a po jednym krewniaku w każdym? To było takie zabawne, że aż nas uderzyło...
— Panie, niech pan uważa! P. Desmarets jest tu ze mną, może pana usłyszeć, a to co pan mówi jest nie na miejscu.
— Przepraszam, ma pan słuszność. Daruje pan, ja brałem panów za spadkobierców... Proszę pana, dodał, spoglądając na plan cmentarza, pani Julianowa leży przy ulicy Maréchal-Lefebvre, aleja nr. 4, między panną Raucourt z Komedji Francuskiej a panem Mo-