Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nich. Pani mi to ułatwi, a ja pani odwdzięczę tę przysługę sumą dwóch tysięcy franków, płatną jednorazowo, oraz sześciomaset frankami dożywocia. Mój rejent sporządzi dziś wieczór przy pani akt, wręczę mu pieniądze, on zaś wypłaci je pani jutro po tej rozmowie, której chcę być świadkiem i która będzie dla mnie dowodem pani rzetelności.
— Czy to nie grozi niczem mojej córce, proszę pana? rzekła obrzucając Juliana spojrzeniem niespokojnej kotki.
— Niczem, proszę pani. Zresztą, mam wrażenie, że córka nie postępuje z panią jak należy. Ciesząc się względami człowieka tak bogatego, tak możnego jak ten Ferragus, mogłaby łatwo zapewnić pani coś więcej niż to co tu widzę.
— Och, mój drogi panie, ani nawet mizernego bileciku do Ambigu albo do Gaieté, gdzie jest jak u siebie w domu. To wstyd! Córka, dla której sprzedałam moje srebrne nakrycie, tak że teraz jadam — w moim wieku! — cynową łyżką, aby płacić jej naukę i dać jej w rękę fach, z którego mogłaby mieć góry złota, gdyby chciała. Bo to już ma ze mnie, trzeba jej oddać sprawiedliwość: zręczna jest jak czarodziejka. Mogłaby mi choć podarować swoje stare jedwabne suknie, ja tak lubię chodzić w jedwabiu. Gdzie tam! sama chodzi do restauracji, zjada obiadki po 50 franków od twarzy, rozbija się powozami jak księżniczka i dba o matkę, o, tyle! Boże miłosierny! cośmy za dzieciska na świat wydali, niema się czem chwalić. Matka, proszę pana, i dobra matka! bo ja osłania-