Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przydeptane pantofle, przepaloną fajerkę, stół zawalony talerzami i jedwabiem, robotami z wełny, bawełny, wśród których sterczała butelka wina. Następnie rzekł sobie w duchu:
— Ta kobieta ma jakąś namiętność, jakiś tajemny nałóg; — moja jest.
— Pani, rzekł głośno czyniąc gest porozumienia, przychodzę zamówić u pani galony...
Następnie zniżył głos.
— Wiem, podjął, że pani ma u siebie nieznajomego który przybrał nazwisko Camuset.
Stara spojrzała nań bystro, nie okazując żadnego zdziwienia.
— Powiedz pani, czy on może nas słyszeć? Niech pani pomyśli, że chodzi tu o twój los.
— Panie, odparła, niech pan mówi bez obawy, niema tu u mnie nikogo. Ale gdyby nawet był ktoś na górze, nie mógłby słyszeć.
Szczwana stara, umie odpowiadać po normandzku, pomyślał Julian. Będziemy mogli się porozumieć.
— Niech pani sobie oszczędzi fatygi kłamania, podjął. A przedewszystkiem, wiedz pani, że ja nie chcę ci uczynić nic złego, ani pani lokatorowi choremu od przyżegań, ani pani córce Idzie, gorseciarce, przyjaciółce Ferragusa. Widzi pani, wiem wszystko. Uspokój się pani, ja nie jestem z policji, i nie pragnę niczego, coby mogło narazić pani sumienie. Pewna młoda dama przyjdzie tu jutro, między dziewiątą a dziesiątą, aby porozmawiać z przyjacielem córki pani. Chcę być tutaj tak, aby móc wszystko widzieć, wszystko słyszeć, nie widziany i nie słyszany przez