Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stopniowo; albo też domy zaczęte, poniechane, podjęte na nowo, dokończone; domy nieszczęśliwe, przez które przeszło, jak przez niektóre narody, kilka dynastji kapryśnych panów. Ani piętra ani okna nie są od pary, aby użyć potocznego ludowego wyrażenia; wszystko kłóci się tam z sobą, nawet zewnętrzna ornamentacja. Są to istne lamusy, gdzie porzucono na kupę najróżnorodniejsze graty.
— Pani Stefanowa? spytał Julian odźwiernej.
Odźwierna urzędowała pod bramą, w jakimś kurniku, małym drewnianym domku na kółkach, dość podobnym do owych budek, jakie policja pomieściła na stacjach dorożek.
— Względem czego? rzekła odźwierna przerywając robienie pończochy.
W Paryżu, rozmaite szczegóły, które składają się na fizjognomię jakiejś części tego miasta-potwora, cudownie harmonizują z charakterem całości. Toteż, odźwierny — stróż, czy szwajcar — jakiekolwiek damy miano temu kardynalnemu muskułowi paryskiego monstru, jest zawsze zgodny z dzielnicą której stanowi cząstkę, a często ją streszcza. Wygalonowany, bezczynny, szwajcar z dzielnicy Saint-Germain skupuje rentę państwową; odźwierny z Chaussée-d’Antin żyje dostatnio; w dzielnicy Giełdy czytuje gazety; na przedmieściu Montmartre ma fach. Odźwierna jest dawną prostytutką w dzielnicach prostytucji; w dzielnicy Marais jest cnotliwa, opryskliwa, ma swoje kaprysy.
Na widok Juliana, odźwierna wzięła nóż aby po-