Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mamo, rzekła Eugenja, będziemy nosiły żałobę po stryju.
— Ojciec zdecyduje o tem, odparła pani Grandet.
Znów zamilkły. Eugenja przewlekała igłę z regularnością, która zdradziłaby obserwatorowi napór jej myśli. Pierwszem pragnieniem tej wspaniałej dziewczyny było podzielić żałobę kuzyna. Około czwartej, silne uderzenie młotka rozległo się w sercu pani Grandet.
— Co się stało ojcu? rzekła do córki.
Winiarz wszedł rozradowany. Zdjąwszy rękawiczki, zatarł ręce tak, że zdawało się że zedrze z nich skórę, gdyby naskórek nie był wygarbowany jak rosyjski jucht, z wyjątkiem zapachu modrzewiu i kadzidła. Przechadzał się, wyglądał oknem. Wreszcie zdradził swój sekret.
— Żono, rzekł, wykiwałem ich wszystkich. Sprzedałem wino. Holendrzy i Belgowie odjeżdżali dziś, przechadzałem się po rynku pod ich gospodą z miną jakby nigdy nic. Ten tam, wiesz który, podszedł do mnie. Wszyscy więksi winiarze postanowili schować swój zbiór i czekać; nie przeszkadzałem im. Nasz Belg był zdesperowany. Widziałem to po nim. Dobiliśmy targu, bierze mój zbiór po dwieście franków beczka, połowa gotówką. Płaci w złocie. Weksle już wystawione, oto sześć ludwików dla ciebie. Za trzy miesiące wino spadnie.
Te ostatnie słowa wypowiedziane były tonem spokojnym, ale tak głęboko ironicznym, że mieszkańcy Saumur, zebrani w tej chwili na rynku i ogłuszeni wiadomością o tangu, którego dobił Grandet, zadrżeliby, gdyby je usłyszeli. Panika byłaby przyprawiła wino o spadek do połowy ceny.
— Miałeś tysiąc beczek w tym roku, ojcze? spytała Eugenja.
— Tak, córuchno.
To zdrobnienie było wyrazem najwyższej radości u starego bednarza.
— To czyni dwieście tysięcy sztuk po dwadzieścia su.