Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nic i chcę jechać do Indyj. Napisałem do wszystkich osób, którym — o ile mi wiadomo — jestem coś winien: znajdziesz tu dołączoną listę tak dokładną, jak tylko mogłem ułożyć ją z pamięci. Moja bibljoteka, moje meble, powozy, konie, etc., wystarczą, jak sądzę, na zapłacenie moich długów. Pragnę zachować dla siebie jedynie fatałaszki bez wartości, które może mi się zdadzą jako podkład mego ładunku. Mój drogi Alfonsie, poślę ci stąd — celem tej sprzedaży — legalne pełnomocnictwo, na wypadek jakich trudności. Prześlesz mi tutaj wszystką moją broń. Potem zachowasz dla siebie Britona. Nikt nie zapłaciłby wedle wartości tego cudownego zwierzęcia, wolę ci go ofiarować, niby ów tradycyjny pierścień, jaki umierający zapisuje wykonawcy swego testamentu. Zrobiono dla mnie bardzo wygodny koczyk podróżny u Farry-Breilman i S-ka; ale nie dostarczono mi go; uzyskaj u nich, aby go zatrzymali bez odszkodowania; a gdyby się nie chcieli zgodzić, unikaj wszystkiego, coby mogło — w położeniu, w jakiem się znajduję narazić moją rzetelność. Winien jestem wyspiarzowi sześć ludwików, przegrałem je do niego, nie omieszkaj mu...“
— Drogi Karol, rzekła Eugenja odkładając list i pomykając drobnemi kroczkami do swego pokoju z zapaloną świecą.
Nie bez uczucia żywej przyjemności otwarła szufladę starej dębowej komody, — jedno z najpiękniejszych dzieł epoki zwanej Odrodzeniem — na której widniała jeszcze wpółzatarta słynna salamandra królewska. Wyjęła dużą sakiewkę z czerwonego aksamitu ze złotemi gałkami, dobrze zniszczoną, pochodzącą ze spadku po babce. Następnie, zważyła z dumą na ręce tę sakiewkę, i z lubością sprawdziła zapomnianą cyfrę skarbczyka. Oddzieliła najpierw dwadzieścia portugałów, jeszcze nowych, wybitych za panowania Jana V w r. 1725, wartych obecnie po kursie pięć lizboninów, czyli każdy sto sześćdziesiąt osiem franków osiemdziesiąt cztery centymy, jak jej powiedział ojciec, ale których wartość konwencjonalna była sto osiemdziesiąt cztery franki, zważywszy rzadkość i piękność tych sztuk, błyszczących jak słońce.