Strona:PL Balzac - Eugenja Grandet.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

natychmiast do Paryża, aby rokować z wierzycielami i zaspokoić ich należycie.
Słowa te, potwierdzone zachowaniem się winiarza, gładzącego sobie podbródek, zdumiały bardzo troje des Grassins, którzy przez drogę wymyślali co wlezie na skąpstwo Grandeta, obwiniając go prawie o bratobójstwo.
— Ha, wiedziałem! wykrzyknął bankier, patrząc na żonę. Co ja ci mówiłem w drodze, żonusiu? Grandet ceni honor ponad wszystko, nie ścierpi, aby nazwisko jego ucierpiało bodaj najlżejszą plamkę. Pieniądz bez honoru, to choroba. Umieją cenić honor na prowincji. To ładnie, bardzo ładnie, Grandet. Jestem stary żołnierz, nie umiem ukrywać swoich myśli, mówię prosto z mostu: to jest, do kroćset bomb, wspaniałe!
— W taaa...kim razie wspaaa...aniałość jest baaar...dzo droga, odparł stary lis, gdy bankier ściskał mu gorąco dłoń.
— Ale to wszystko, mój dobry Grandet, niech mi daruje pan prezydent, to jest rzecz czysto handlowa i wymaga doświadczonego pośrednika. Czyż nie trzeba się znać na rachunkach, spłatach, procentach? Ja wybieram się do Paryża za swojemi sprawami i mógłbym się podjąć...
— Postaaa...aramy się ułożyć wszystko między sobą w odpowiednich proooporcjach, nie zobowiązuuując się do rzeczy, którychbym nie chciaaaał się po...podjąć, rzekł Grandet jąkając się. Bo widzi pan, pan prezydent żądał odemnie oczywiście zwrotu kosztów podróży.
Przy ostatnich słowach stary lis już się nie jąkał.
— Ech, rzekła pani des Grassins, to czysta przyjemność być w Paryżu. Ja bym chętnie dopłaciła żeby tam jechać.
Dała znak mężowi, jakby zachęcając go, aby za wszelką cenę zdmuchnął tę misję swoim przeciwnikom; poczem spojrzała bardzo ironicznie na dwóch Gruchot, którzy zrobili głupie miny. Grandet ujął wówczas bankiera za guzik i pociągnął go w kąt.
— Miałbym większe zaufanie do pana niż do prezydenta,