Strona:PL Balzac - Blaski i nędze życia kurtyzany.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przyjść, dodała z szacunkiem. Zastaniesz Esterę łagodną jak owieczka, a może skłonną poddać się jego chęciom.
— Idź, idź, moja poczciwa, rzekł bankier, zacierając ręce.
I uśmiechając się do ohydnej mulatki, rzekł do siebie:
— Jaką człowiek ma słuszność żeby mieć dużo pieniędzy!
Wyskoczył z łóżka, udał się do biura i w wesołości ducha objął ster olbrzymich interesów.
Nic nie mogło być bardziej złowrogie dla Estery niż postanowienie Nucingena. Biedna kurtyzana broniła swego życia, broniąc się od niewierności. Karlos nazywał świętoszkostwem tę tak naturalną obronę. Owóż, Azja udała się, nie bez zwykłych ostrożności, aby uwiadomić Karlosa o naradzie z baronem i o spodziewanych korzyściach. Gniew tego człowieka był, jak on, straszliwy; przybył natychmiast powozem z zapuszczonemi storami do Estery, każąc woźnicy wjechać do bramy. Podwójny fałszerz ukazał się biednej dziewczynie blady z wściekłości; spojrzała nań i osunęła się na fotel jak podcięta.
— Co panu? rzekła, drżąc na całem ciele.
— Zostaw nas, Europo, rzekł do pokojówki.
Estera spojrzała na dziewczynę tak, jakby dziecko spojrzało na matkę, z którąby morderca je rozłączał.
— Czy wiesz, dokąd wyślesz Lucjana? podjął Karlos, znalazłszy się sam z Esterą.
— Dokąd?... spytała słabym głosem, odważając się podnieść wzrok na swego kata.
— Tam skąd ja wracam, mój klejnocie.
Estera spojrzała nań i ujrzała krwawą mgłę przed oczami.
— Na galery! dodał cicho.
Estera zamknęła oczy, nogi jej zdrętwiały, ramiona zwisły, zbielała. Karlos zadzwonił, zjawiła się Prudencja.
— Ocuć ją, rzekł chłodno, jeszcze nie skończyłem.
Przechadzał się po salonie, czekając. Prudencja-Europa zmuszona była prosić Karlosa, aby pomógł zanieść Esterę na łóżko;