Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

umrę w szpitalu, zapoznany jak lada głupiec, malował mój kondukt, pogrzebał mnie we wspólnym dole nędzarzy. Rozwinął mi teorję szarlatanizmu. Z tą sympatyczną werwą która daje mu tyle uroku, ukazał mi wszystkich genjalnych ludzi jako szarlatanów. Oświadczył, że brak mi jednego zmysłu i że to stanie się przyczyną mej śmierci, o ile będę tkwił samotnie przy ulicy des Cordiers. Wedle niego, powinienem bywać w świecie, oswajać ludzi z dźwiękiem mego nazwiska i wyzuć się z owego potulnego nieboraka, w którego skorupie nie do twarzy jest wielkiemu człowiekowi za życia.
— Głupcy, wykrzyknął, nazywają ten sposób życia karjerowiczostwem, moraliści potępiają go pod mianem rozpusty; nie troszczmy się o ludzi, patrzmy na wyniki. Ty pracujesz? otóż, nie zrobisz nigdy nic. Ja jestem zdolny zarazem do wszystkiego i do niczego, leniwy jak suseł: i ot, osiągnę wszystko. Wszędzie mnie pełno, rozpycham się, robią mi miejsce; chwalę się, wierzą mi; robię długi, płacą je! Rozpusta, mój drogi, to system polityczny. Życie człowieka przejadającego majątek bywa niekiedy wyborną spekulacją; lokuje swój kapitał w przyjaciołach, w przyjemnościach, w protektorach, w stosunkach. Przemysłowiec zyskuje miljon? przez dwadzieścia lat nie śpi, nie pije, nie bawi się; wysiaduje swój miljon, obnosi go po całej Europie; nudzi się, oddaje się wszystkim djabłom jakie człowiek wymyślił; poczem bankructwo, jak to widywałem, zostawia go często bez grosza, bez reputacji, bez przyjaciół. Marnotrawca, to zgoła co