Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ukazało mi Paulinę, tak jak maluje nam sceny z dzieciństwa. Niejeden raz ogarnęło mnie rozczulenie na myśl o owych rozkosznych chwilach: czy to że ujrzałem w myśli tę czarującą dziewczynę siedzącą przy moim stole, zajętą szyciem, spokojną, milczącą, skupioną, w słabem świetle, które, spływając z okienka, ślizgało się lekkim srebrnym poblaskiem po jej pięknych czarnych włosach; czy że słyszałem jej młody śmiech lub też bujny głos śpiewający wdzięczne melodyjki które składała bez trudu. Kiedy Paulina rozgrzała się muzyką, wówczas twarz jej zdumiewająco była podobna do szlachetnej głowy w jakiej Carlo Dolci ucieleśnił Italję. Moja okrutna pamięć rzucała mi tę dziewczynę, poprzez szaleństwa mego życia, jak wyrzut, jak obraz cnoty! Ale zostawmy biedną istotę jej losom! Choćby była najbardziej nieszczęśliwa, ocaliłem ją bodaj od okropnej burzy, nie chcąc jej wlec w moje piekło.
Aż do ostatniej zimy, pędziłem owo spokojne i pracowite życie, którego starałem się dać ci słaby obraz. W pierwszych dniach grudnia r. 1829, spotkałem Rastignaka, który, mimo opłakanego stanu mej odzieży, ujął mnie pod ramię i w sposób prawdziwie braterski spytał o moje losy. Wziąwszy się na lep jego serdeczności, opowiedziałem mu pokrótce i moje życie i moje nadzieje. Zaczął się śmiać; nazwał mnie wraz genjuszem i głupcem. Jego gaskońska wymowa, jego znajomość świata, dostatek jaki zawdzięczał swej obrotności, podziałały na mnie w nieprzeparty sposób. Rastignac oznajmił mi iż